Zaczynający się w sobotę Tour de France, pierwszy raz od 2012 roku, nie jest głównym celem w sezonie dla Chrisa Froome’a. Zawodnik, który z końcem sezonu zmienia barwy wystartuje w hiszpańskiej Vuelcie, która będzie dla niego wyścigiem niezwykle emocjonalnym.
Froome bez wątpienia może zostać uznany za jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego zawodnika ostatniej dekady. Wszystkie jego sukcesy związane są z ekipą Dave’a Brailsforda, w której wypłynął na szerokie wody. Jak wiadomo, po sezonie Brytyjczyk zmieni barwy, przechodząc do Israel Start-Up Nation, a hiszpańska Vuelta, będąca celem w sezonie 2020, będzie jego ostatnim wyścigiem w dotychczasowych barwach. Nie dziwi więc fakt, że zawodnik podchodzi do ścigania w Hiszpanii bardzo emocjonalnie.
To dziwne, ale niezwykle sentymentalne uczucie. Vuelta była pierwszym wyścigiem, w którym poważnie walczyłem o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej w 2011 roku (zwycięzcą wyścigu został wówczas Juan Jose Cobo, który po latach został zdyskwalifikowany). Od tej pory spędziłem w zespole 9 wspaniałych lat, które zostawiły na mnie ślad. Przez cały ten okres jeżdżenie przynosiło mi olbrzymią satysfakcję i dziwnie mi będzie robić to wszystko z innymi ludźmi
– powiedział Froome w rozmowie z cyclingnews.com
Jak wiadomo, zmiana barw przez Froome’a jest po części spowodowana zmianą pokoleniową w samym teamie Ineos. Na liderów wyrośli bowiem Egan Bernal czy Richard Carapaz, nie dając miejsca wśród liderów doświadczonemu Froome’owi, który wciąż nie może wrócić na najwyższy poziom po kontuzji. Niewykluczone jednak, że nowe otoczenie wznieci w nim jeszcze chęć do wygrywania.
