fot. Photographie Arclem

Niestety wtorkowy wyścig Giro dell’Emilia nie dla wszystkich zakończył się szczęśliwie. Simon Pellaud na jednym ze zjazdów zanotował bardzo niebezpieczny upadek, który na szczęście nie spowodował u zawodnika żadnych poważnych złamań.

Doświadczony już Pellaud, od dłuższego czasu korzysta w swoich rowerach z hamulców tarczowych, które, szczególnie w deszczu, są wyraźnie wydajniejsze od tradycyjnych hamulców szczękowych. Niestety na jednym ze zjazdów podczas wczorajszego włoskiego klasyku, cały układ nie zadziałał jak należy, a Szwajcar przy pełnej prędkości wypadł z drogi. Na szczęście obyło się na strachu, gdyż poza otarciami (także na twarzy) zawodnik Androni – Sidermec złamał tylko dwa zęby.

Nie mam nic złamanego, nie licząc zęba czy dwóch. Nigdy w życiu nie byłem jednak tak przerażony. Bez wątpienia był to największy strach, jaki może obiec zawodnika – kiedy hamulce wcale nie chcą hamować i nie wiesz, w jaki sposób wytracisz prędkość. Na szczęście wszystko skończyło się względnie dobrze

– napisał zawodnik w mediach społecznościowych.

Mimo początkowych oporów, po kilku latach użytkowania, hamulce tarczowe na dobre weszły do kolarstwa szosowego. Obecnie około 50% zawodników na stałe używa tego typu układu hamulcowego, lecz liczba ta z miesiąca na miesiąc się zwiększa. Niewykluczone więc, że już niedługo hamulce szczękowe na szosie nie będą już obecne.

Poprzedni artykułJedna koszulka – wielu kandydatów do zwycięstwa – zapowiedź mistrzostw Polski w kolarstwie szosowym 2020
Następny artykułTour de France 2020: Mitchelton-Scott z celem walki o zwycięstwa etapowe
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments