Foto: Route d'Occitanie - La Dépêche du Midi

Na ostatnim etapie Criterium du Dauphine Thibaut Pinot utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Mimo wszystko Francuz po zakończeniu wyścigu był bardzo rozczarowany.

Nie ma co się dziwić. W końcu lider – Primoż Roglić wycofał się na kilka godzin przed rozpoczęciem etapu. Przed Francuzem otworzyła się więc olbrzymia szansa na odniesienie pierwszego zwycięstwa od roku (14. etap Tour de France). Niestety dla niego, rywale nie zamierzali ułatwiać mu zadania.

Zostałem zaatakowany już na drugim kilometrze. Nie miałem więc żadnego wyboru – musiałem znaleźć się w ucieczce. Natomiast wspinaczki pod Romme i Colombiere to były ciągłe ataki z każdej strony

– mówił w komunikacie prasowym swojej ekipy.

Francuz długo trzymał się dobrze, choć czuł, że jego dyspozycja nie jest najwyższa. Gdy z jego grupki zaatakowali Sepp Kuss, Daniel Martinez, Miguel Angel Lopez i Pavel Sivakov, on został z tyłu. Był w stanie jedynie rzucić z wściekłości bidonem.

Przyznaję, to nie był mój dzień – zwłaszcza pod koniec. Kiedy próbowałem przyspieszyć, nogi mnie nie słuchały. Gdy zobaczyłem, że atakują, coś we mnie pękło. Potrzebowałem chwili, by znów się skoncentrować

– opowiadał.

Rywale odjechali mu tak bardzo, że na jakiś czas spadł w wirtualnej klasyfikacji generalnej na 4. lokatę. Jednak zaraz potem rozpoczął walkę o minimalizację strat. Mocno pracował na czele grupy, a po jakimś czasie dołączył do niego Julian Alaphilippe, który postanowił wspomóc rodaka i również narzucił bardzo mocne tempo. Gdy zawodnik Deceunincku-Quick Step został z tyłu, Francuz zaczął wściekłą gonitwę za uciekającymi zawodnikami.

Wiedziałem, że nie mogę się poddać. Seb [Reichenbach] pracował świetnie przez cały dzień, a Julian, choć jeździ w innej drużynie , również bardzo mi pomógł, co było bardzo miłe z jego strony. To dało mi pozytywnego kopa. Bardzo nie chciałem ich zawieść

– powiedział Francuz, który ostatecznie dogonił Miguela Angela Lopeza, jednak pozostała trójka była dla niego zbyt mocna. Ostatecznie zakończył wyścig na drugiej lokacie – za Danielem Martinezem.

Wciąż jestem trochę zawiedziony. Jednak wiem, że dałem z siebie maksa. W dzisiejszej dyspozycji nie mogłem zrobić nic więcej. Pod koniec jechałem już tylko sercem

– zakończył.

Mimo wszystko Francuz ma powody do optymizmu. Przez pierwsze cztery dni wyglądał bardzo dobrze, a determinacja, którą pokazał na ostatnim etapie, może mu się bardzo przydać podczas Tour de France. No i wreszcie – ukończył „Delfinat” cały i zdrowy, co, biorąc pod uwagę kłopoty pozostałych faworytów, jest chyba jego największym sukcesem.

Poprzedni artykułSepp Kuss: „To była partia pokera, a ja wszedłem all-in”
Następny artykułDaniel Martínez: „Jechałem na swoim limicie”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments