Foto: Critérium du Dauphiné

Sepp Kuss pokazał wczoraj wielką klasę. Pokonał wszystkich faworytów i wygrał piekielnie trudny ostatni odcinek Criterium du Dauphine.

Dla Amerykanina było to dopiero drugie zwycięstwo w wyścigu zaliczanym do World Touru – pierwsze odniósł podczas ubiegłorocznego Vuelta a Espana. Niedziela była więc jego wielkim dniem, choć wcześniej niewiele na to wskazywało. Do wczorajszego etapu nie przystąpili dwaj z trzech liderów jego zespołu – Steven Kruijswijk i Primoż Roglić, którzy wczoraj ucierpieli w kraksach.

Gdy obudziłem się dziś rano, czułem się bardzo dziwnie. To, co wczoraj przydarzyło się Primożowi i Stevenowi było dla nas wszystkich wielkim szokiem. Musieliśmy zmienić nastawienie. Zrobiliśmy to, dzięki czemu mogliśmy pojechać dziś bardzo agresywnie. To był dla mnie jeden z najcięższych dni, odkąd jestem kolarzem

– opowiadał Kuss w komunikacie prasowym swojej ekipy. 

Jego triumf to nie było typowe zwycięstwo uciekiniera. Amerykanin wygrał, choć od początku jechał w grupie faworytów. Przetrwał selekcję i gdy na kilkanaście kilometrów przed metą  z przodu została już tylko czwórka – on, Pavel Sivakov, Daniel Martinez oraz Tadej Pogacar, zaatakował.

Musieliśmy dawać z siebie wszystko od samego początku. Widziałem, że każdy doprowadza swój organizm do granic możliwości.  To wszystko było, jak rozgrywka pokera. Musiałem poczekać na właściwy moment i wtedy wejść “all-in”. Po tym, jak zaatakowałem, do pokonania wciąż pozostawała jednak długa droga…

– mówił. 

Na szczęście dla niego, rywalom nie udało się go dogonić. Metę przekroczył samotnie, 27 sekund przed drugim Danielem Martinezem, który został zwycięzcą całego wyścigu. Co ciekawe Kuss również niespodziewanie znalazł się dość wysoko w “generalce”. Choć jeszcze wczoraj zajmował w niej 17. miejsce, a do czołowej “10” tracił ponad dwie minuty, to dzięki świetnemu wczorajszemu występowi awansował na 10. miejsce. To bardzo dobry prognostyk przed Tour de France.

Ostatnio trenowałem bardzo mocno, by być w jak najwyższej formie na Tour de France. Ten wynik jest tylko potwierdzeniem tego, że idę w dobrym kierunku, zresztą tak samo jak cały zespół. Tak naprawdę każdego z nas stać na zwycięstwa

– zakończył.

Poprzedni artykułDuże zawirowania wokół Volta a Portugal
Następny artykułThibaut Pinot: „Pod koniec jechałem już tylko sercem”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments