fot. Movistar Team

Od piątku 27 marca na popularnej platformie filmowej Netflix dostępny jest serial dokumentalny o hiszpańskiej drużynie Movistar. El Día Menos Pensado, bo tak brzmi jego oryginalny tytuł, to sześć odcinków skupionych tematycznie wokół trzech wielkich tourów rozegranych w poprzednim sezonie – Giro d’Italia, Tour de France oraz Vuelta a España. Dzięki produkcji Telefónica Broadcast Services (TBS) przenosimy się za kulisy jedynej kolarskiej ekipy z najwyższej półki, która przetrwała w peletonie 40 lat. Vamos a verlo.

Serial o Movistarze nie mógł pojawić się w lepszym momencie. Cała Europa jest zamknięta w swoich domach z powodu pandemii koronawirusa i nikt nie ma pojęcia, kiedy kolarze ponownie przypną numery startowe do koszulek. Dlatego ponowne przeżycie trzech wielkich tourów sezonu 2019 (i to od kulis!) stanowi unikatową okazję do oderwania się od martwiących tematów dotyczących sytuacji zdrowotnej nie tylko na Starym Kontynencie, ale również na całym świecie. Przez nieco ponad trzy godziny (bo tyle w sumie trwa wszystkich sześć odcinków) możemy, choć wirtualnie, być na najbardziej prestiżowych i najtrudniejszych kolarskich trasach. Towarzyszyć kolarzom podczas posiłków, na masażach, w hotelowych pokojach i za metą, gdy wyczerpani mentalnie i fizycznie próbują złapać oddech.

Zgodnie ze zdjęciem okraszającym tę recenzję, głównymi bohaterami serialu jest trzech znakomitych, choć różniących się od siebie nie tylko stylem jazdy kolarzy: Alejandro Valverde, Nairo Quintana i Mikel Landa. Tuż za nimi, prawie w głównej roli znajdują się: zwycięzca Giro Richard Carapaz oraz Marc Soler – niezupełny młodzieniaszek jak Egan Bernal czy Tadej Pogačar, ale jednak wciąż walczący o taką pozycję, jaką mogą się poszczycić jego trzej koledzy. Skoro jest to serial opowiadający o kolarstwie z perspektywy szatni, to narrację uzupełniają dyrektorzy sportowi odpowiadający za taktykę zespołu podczas wyścigów: José Luis Arrieta, zwany „Arrim”, Chente Garcia Acosta, Pablo Lastras i przede wszystkim ojciec czterdziestoletniej egzystencji Movistaru – Eusebio Unzué, jefe (szef), jak określają go kolarze. Poza nimi dużo rzadziej, ale jednak, wypowiadają się tak zwani domestiques – José Joaquin Rojas, Imanol Erviti czy Antonio Pedrero. Zdjęcia do tego dokumentu nagrywano przez osiem miesięcy ubiegłego roku, w krajach europejskich oraz Ameryki Łacińskiej, w Ekwadorze i Kolumbii.

Serial El Día Menos Pensado jest interesujący i budzi emocje z kilku powodów. Po pierwsze, bezsprzecznie drużyna Movistar jest jedną z najlepszych i najważniejszych dla kolarskiej historii w peletonie. Nie da się ukryć, że gdyby nie skład tworzony od czterech dekad przez Unzué, sport ten byłby o wiele uboższy. Po drugie, opowiada o sezonie 2019, który skumulował w Movistarze kilka kwestii. Niezwykle utytułowany i mający prawie czterdzieści wiosen na karku Alejandro Valverde zdobył tęczową koszulkę mistrza świata, charakteryzującą się największym dysonansem ze wszystkich innych, bo z jednej strony stanowi ona ogromne wyróżnienie, a z drugiej nakłada na zawodnika potężną odpowiedzialność i presję, nierzadko (o ironio!) wywołując o kolarza chęć rzucenia w cholerę roweru. Dość zaczerpnąć z serialu i napisać, że od jej ciężaru „El Bala” uwolnił się dopiero w sierpniu, zwyciężając we Vuelcie na Mas de la Costa. Po drugie, dojrzewający i starzejący się sportowo Nairo Quintana i Mikel Landa bardzo chcieli realizować swoje ambicje dotyczące zwycięstwa w wielkich tourach, a przede wszystkim w Tour de France. Ponadto do drzwi pukali młodsi i mniej utytułowani jak wspomniany Marc Soler, zwycięzca Paryż-Nicea, nie zamierzający chować swojego ego do kieszeni. Na dodatek przed Vueltą pogorszeniu zaczęła ulegać atmosfera, co spowodowało wiszące w powietrzu odejście Landy, Quintany i Carapaza. Zwłaszcza exodus Ekwadorczyka wzbudził w szeregach drużyny złość, co dobitnie wyraził w dokumencie Pablo Lastras.

Dzięki temu, że autorzy serialu dostali akces do wejścia za bardzo, bardzo duże kulisy możemy raz jeszcze prześledzić to, co wówczas mogliśmy znać tylko z relacji prasowych – nie zawsze w pełni zgodnych z prawdą i opartych na spekulacjach. Bo choć dziennikarze potrafią być w swojej pracy przebiegli, to jednak nie mogą wiedzieć wszystkiego. Dlatego właśnie jednym z wniosków, jaki wypływa po obejrzeniu El Día Menos Pensado jest to, aby nie wyrokować po tweetach lepiej i gorzej poinformowanych żurnalistów. Trzeba wiedzieć, że jedna wypowiedź – kolarza czy dyrektora sportowego – nie mówi całej prawdy. To tak jak w życiu. Czasem chętnie oceniamy sąsiadów, gdzie tymczasem do uzyskania pełnej wiedzy trzeba byłoby mieszkać z nimi pod jednym dachem, czyż nie?

Jednym z najbardziej wartościowych i wzbogacających wątków (także mnie osobiście jako dziennikarkę) jest ukazanie sytuacji z hiszpańskiej Vuelty, kiedy to drużyna Movistar podczas dziewiętnastego etapu do Toledo próbowała rozegrać wyścig na swoją korzyść wychodząc na czoło peletonu i narzucając wysokie tempo, podczas gdy kraksę miał lider wyścigu Primož Roglič. Sytuacja ta wywołała wiele kontrowersji i żywą dysputę. Pamiętamy ostre słowa Miguela Angéla Lopéza, który nazwał swoich rywali głupkami i podważał reputację Valverde jako mistrza świata czy wiadro pomyj, jakie niektórzy wylali na głowę dyrektorów sportowych. Jednak zupełnie inne światło rzuca na ten incydent jedna z końcowych scen serialu, w której Chente przed ostatnim etapem w Madrycie łamiącym się głosem przeprasza kolarzy za tamtą decyzję. Jednym z pierwszych, który podchodzi poklepać go ramieniu jest „El Bala”. To samo robi zresztą, gdy z drużyną żegna się Nairo Quintana. Widać zatem jak na dłoni, kto jest w Movistarze najważniejszy, kto z kolarzy ma najwięcej do powiedzenia i kto cieszy się największym autorytetem. Pouczające. Mówiące, że życiowe sytuacje rzadko mają jedną stronę medalu.

Dokument ten odsłania też dotychczas skrzętnie ukrywaną tajemnicę o przyczynie niedyspozycji Alejandro Valverde w wyścigu Liége-Bastogne-Liége. El campeón del mundo przyznaje, że na jednym z treningów przed „Staruszką”, którą wygrywał w swojej karierze czterokrotnie, chciał zabawić się w Mathieu Van der Poela (my dodalibyśmy także w Petera Sagana) i zrobić wheelie, po czym przewrócił się i uszkodził kość krzyżową. Nikt spoza otoczenia Movistaru nie miał o tym zielonego pojęcia, bowiem jako oficjalną przyczynę słabszej dyspozycji Valverde podawano po prostu kraksę na treningu. Trudno było przypuszczać, że przyczyną tego była głupia i jednocześnie dość poważna w skutkach kraksa. Valverde był potem zbolały, a nawet miał problemy z chodzeniem. Na całe jego nieszczęście ubiegłoroczna edycja Liége odbywała się w chłodzie i padającym deszczu, co nigdy nie sprzyja kolarzowi pochodzącemu z gorącej Murcji. Sam mówi o tym w scenie z autobusu drużyny. Po spojrzeniu w okno stwierdza, że jest źle. Wie przecież, że takie warunki atmosferyczne nie grają na jego korzyść. Do samochodu wsiada 100 kilometrów później. Jest mało rozmowny, mówi, że po prostu nie dał rady.

Co ciekawe, w serialu pojawia się również przez chwilę nasz Rafał Majka. Chodzi o przedostatni etap Vuelty. Alejandro Valverde miał pretensje do Polaka, że – jak twierdził – go atakował, podczas gdy nie stanowił dla niego bezpośredniego zagrożenia. Hiszpanowi chodziło o kolarski savoir-vivre, ponieważ on sam próbował jeszcze ten ostatni raz odjechać Rogličowi, do którego tracił 2 minuty i 50 sekund, zaś „Zgred” z pewnością chciał przesunąć się wyżej w klasyfikacji generalnej. W jego zasięgu teoretycznie byli tylko Pogačar i López, ale nie Valverde, do którego tracił pięć minut. Z pewnością o to chodziło mistrzowi świata. Sytuacja jednak jest niejednoznaczna. Niech każdy rozstrzygnie ją sobie indywidualnie, choć dziś i tak nie ma to już żadnego znaczenia.

Poza wieloma ważnymi wypowiedzianymi słowami jest też w tym serialu mnóstwo gestów, min i obrazów, które – jak ma mawia znane powiedzenie – czasami znaczą więcej niż tysiąc słów. Można zobaczyć chociażby wisielczą atmosferę przy stole Movistaru podczas posiłków, trzęsącego się z zimna Valverde po dziewiętnastym etapie Tour de France, który został skrócony z powodu błotnej lawiny, która zatarasowała szosę, zawiedzionego Mikela Landę czy smutnego Nairo Quintanę. Emocje dyrektorów sportowych jadących w samochodzie drużyny mamy czasem sposobność podziwiać w mediach społecznościowych, ale rzadko, a już na pewno nie podczas wyścigów, możemy wejść do świętych dla każdej drużyny miejsc, jakimi są autobus czy stół masażysty. Niejednokrotnie podczas oglądania zadawałam sobie pytanie: „Naprawdę chcieli to pokazać”?

El Día Menos Pensado poszerza gamę dokumentów uczących nas prawdziwego kolarstwa, wzbogacających naszą wiedzę o sporcie, który uwielbiamy. Można go śmiało umiejscowić obok powstałych ostatnio Un Año de Arcoíris (pol. „Rok w tęczy”) o sezonie Alejandro Valverde spędzonym w koszulce mistrza świata czy The Road Will Decide (pol. „To szosa zdecyduje”) o zwycięstwie Gerainta Thomasa w Tour de France. Warto poświęcić na nie czas. Ja nie żałuję obejrzenia żadnego z nich.

Marta Wiśniewska    

Poprzedni artykułASO podejmie decyzję ws. organizacji Tour de France do 15 maja
Następny artykułPhilippe Gilbert: „Zanosi się na to, że to będą inne wyścigi, ale równie pięknie”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments