Wczorajsza czasówka należała do Sorena Kragha Andersena. Tym samym Duńczyk odniósł swoje pierwsze worldtourowe zwycięstwo w karierze.
O tym, że zawodnik Sunwebu jest świetnym czasowcem wiadomo nie od dziś. W ciągu ostatnich 3 lat aż sześciokrotnie plasował się w czołowej piątce etapów jazdy indywidualnej na czas wyścigów należących do najwyższej kategorii.
Niestety wciąż brakowało mu zwycięstwa, jednak w końcu i ono musiało nadejść. I nadeszło. Wczoraj Duńczyk jako jeden z dwóch zawodników przekroczył barierę 19 minut i o pięć sekund pokonał Maximiliana Schachmanna. Chwilę po triumfie 25-latek przyznał, że wpływ na jego triumf miała trasa, która idealnie pasowała do jego predyspozycji.
Jestem bardzo szczęśliwy. Wreszcie wygrałem swoją pierwszą czasówkę – to duża ulga. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Nie lubię długich prostych, płaskich dróg. Wolę gdy trasa składa się z pagórków i zakrętów, gdy trzeba często zmieniać tempo. Wtedy czuję się jak ryba w wodzie, więc dzisiejszy profil bardzo mi odpowiadał. Dlatego bardzo zależało mi na tym, by dziś w końcu zwyciężyć. Na szczęście miałem dobrą nogę i udało się – to niesamowite
– usłyszeli przepytujący go dziennikarze.
Ten sukces tylko potwierdził, że Kragh Andersen znajduje się obecnie w świetnej formie, w końcu niecałe dwa tygodnie temu zajął świetnie 3. miejsce w inauguracji sezonu klasyków – Omloop Het Nieuwsblad. Mimo tego nie liczy na to, że po kolejnych, znacznie cięższych etapach utrzyma miejsce w czołówce, ponieważ przyjechał tu z kompletnie innymi zadaniami – ma wspierać 7. w „generalce” Tiesja Benoota – w niedalekiej przeszłości czwartego kolarza Tour de Suisse i Tirreno-Adriatico.
Nie myślę o zwycięstwie w całym wyścigu – jestem tu, by wspierać Tiesja Benoota. To był nasz cel przed Paryż-Nicea: walczyć o dobre miejsca na etapach i umożliwić Benootowi osiągnięcie dobrego miejsca w klasyfikacji generalnej. Dziś jednak dostałem swoją szansę i udało mi się ją wykorzystać. To cudowne uczucie
– zakończył.