fot. Paris-Nice

Niccolo Bonifazio był nieoczekiwanym zwycięzcą wczorajszego etapu Paryż-Nicea. Włoch zadedykował swój triumf zamkniętym w domach rodakom.

Tego chyba mało kto się spodziewał. Choć przed wczorajszym etapem z wyścigu wycofał się m.in Pascal Ackermann, a na kilka kilometrów przed metą defekt roweru miał Caleb Ewan, to i tak w peletonie pozostało wielu zawodników uchodzących za specjalistów w walce na finiszu, choćby Elia Viviani, Peter Sagan czy Nacer Bouhanni. A jednak wszystkich ich ograł Niccolo Bonifazio – człowiek, który ostatnie zwycięstwo w World Tourze odniósł… 4 lata temu podczas Tour de Pologne.

To był bardzo ważny dzień dla zespołu, ponieważ Paryż-Nicea był jednym z naszych najważniejszych celów w tym sezonie. W ziemie mocno pracowałem i jak na razie przejechałem zaledwie 10 dni wyścigowych. Brak ścigania przeszkadzał mi na pierwszych etapach, jednak dziś czułem, że złapałem odpowiedni rytm. Naprawdę wierzyłem, że to może być mój dzień, że mogę wygrać. Na ostatnich kilometrach szukałem dobrej pozycji. Znalazłem ją i wygrałem. To bardzo miłe

– mówił po zakończeniu etapu.

To już drugie włoskie zwycięstwo w tegorocznym wyścigu. Nieco wcześniej, na 2. etapie triumfował jeżdżący w barwach NTT Pro Cycling Giacomo Nizzolo. Ich zwycięstwa są jednym z niewielu powodów do radości dla Włochów, których najmocniej dotknął koronawirus. Nic dziwnego, że to właśnie im Bonifazio postanowił zadedykować swoje zwycięstwo.

Włochy są teraz w bardzo trudnym momencie. Moja rodzina jest zamknięta w domu. Nie może wychodzić na zewnątrz. To zwycięstwo to taki mój mały prezent dla nich i dla wszystkich Włochów znajdujących się w podobnej sytuacji

– dodał.

Niestety w kolejnych dniach pochodzący z Cuneo kolarz raczej nie będzie miał okazji dedykować swoich kolejnych sukcesów. Wszystko dlatego, że kolejne etapy nie będą odpowiadały sprinterom, a zawodnikom dobrze radzącym sobie w trudnym terenie. Zwycięstwa mogą przyjść dopiero w kolejnych wyścigach. Pytanie tylko, kiedy będą kolejne wyścigi…

Poprzedni artykułWyścigi w Holandii odwołane
Następny artykułJan Tratnik: „Niestety etap był o 30 metrów za długi”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments