fot. ASO

Wczorajszy etap z metą w Paracombe nieco skomplikował walkę Daryla Impeya o triumf w Tour Down Under. Jednak na dzisiejszym odcinku Afrykaner pokazał, że nie zamierza się poddawać.

Przypomnijmy, że po trzecim odcinku największego wyścigu etapowego w Australii przodownictwo w klasyfikacji generalnej przejął Richie Porte, który dzięki temu zapewnił sobie sześciosekundową przewagę nad drugim Impeyem. Choć dziś zawodnik ekipy Mitchelton-Scott dojechał do mety jako siedemnasty, to jego strata do Australijczyka zmniejszyła się o połowę.

Wszystko dzięki walce na obu lotnych premiach, przez które przejeżdżali kolarze. Na pierwszej przegrał jedynie z Jasperem Philipsenem i Madsem Pedersenem, natomiast 15 kilometrów później na pokonanym polu zostawił go jedynie ten pierwszy. Nic dziwnego, że jedyny afrykański lider Tour de France jest zadowolony ze swojego występu.

Niczego się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz. Dlatego wciąż zamierzamy dawać z siebie wszystko w walce o zwycięstwo. Dziś wyszło nam to bardzo dobrze. Chłopcy świetnie rozprowadzili mnie na lotnych premiach, dzięki czemu zgarnąłem trzy sekundy. Pewnie że chcielibyśmy zarobić ich jeszcze więcej, ale od czegoś trzeba zacząć

– powiedział w rozmowie z CyclingNews.

Ciężko się dziwić, że Impey i jego koledzy z ekipy tak mocno walczą o każdą sekundę. W końcu w Santos Tour Down Under różnice praktycznie co roku są minimalne – w ciągu trwającej dekady tylko raz zdarzyło się, by przewaga pierwszego zawodnika nad drugim wynosiła więcej niż 20 sekund – ba, aż dwukrotnie dwaj najlepsi kolarze skończyli wyścig z dokładnie takim samym czasem – raz byli to właśnie Porte i Impey. 

W dalszym ciągu zamierzamy walczyć o każdą sekundę, ale nie wiadomo, czy wystarczy nam to, by po podjeździe pod Willungę cieszyć się ze zwycięstwa w wyścigu. Nawet jedna sekunda może zaważyć o sukcesie lub klęsce. W 2018 roku wygrałem wyścig choć zakończyłem go z takim samym czasem, jak Richie. Jednak teraz jest nieco inaczej – jeśli on znów pierwszy wjedzie na Willunga Hill, zarobi 10 sekund i prawdopodobnie wygra wyścig. To będzie prawdziwa wojna i wcale nie zamierzamy się poddawać

– zapewniał anglojęzycznych dziennikarzy.

To oznacza, że jeśli 27-latek znów chce zakończyć Tour Down Under w ochrowej koszulce, ktoś będzie musiał przerwać sześcioletnią dominację Richiego Porte’a na Willunga Hill – a najlepiej, żeby był to on sam.

Poprzedni artykułAnna Plichta: „Zasłużyłyśmy na szóstkę”
Następny artykułJazda bez trzymanki – „Nie zamierzam się umartwiać dopingiem w kolarstwie”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments