Kilka dni temu Ruth Winder z ekipy Trek – Segafredo wygrała Tour Down Under. Dużą rolę w jej sukcesie odegrała Anna Plichta, która zgodziła się nam opowiedzieć co nieco o swoich występach w Australii.

Amerykanka przerwała dominację Amandy Spratt, która wygrała trzy ostatnie edycje największego wyścigu etapowego w Australii. Ten sukces jest jednym z największych w jej dotychczasowej karierze. Osiągnęła go z bardzo niewielką przewagą nad drugą Liane Lippert. Niemka straciła do Winder zaledwie pięć sekund – zdecydowanie najmniej w całej historii wyścigu. To sprawiło, że zawodniczka Treka do końca nie mogła być pewna zwycięstwa, nawet mimo tego, że ostatni etap był niemal całkowicie płaski.

Ta kilkusekundowa przewaga przed ostatnim etapem nie dawała nam jeszcze zwycięstwa, ponieważ oprócz bonifikat za miejsca na mecie można było zdobyć jeszcze 15 sekund na premiach lotnych, więc dziewczyny z 2. i 3. miejsca w  klasyfikacji generalnej cały czas miały szansę. Wiedziałyśmy, że łatwo nie będzie, ale kiedy bronisz koszulki lidera to dostajesz dodatkowego kopniaka. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Z takim mottem i wiarą w zwycięstwo stanęłyśmy na starcie i dowiozłyśmy przewagę aż do mety.

– mówiła nam Polka.

Poza Amerykanką całkiem zadowolona ze swojego indywidualnego występu może być także Lotta Henttala, która zajęła niezłe drugie miejsce na pierwszym etapie wyścigu. Oczywiście tych sukcesów nie byłoby gdyby nie pomoc innych zawodniczek amerykańskiej ekipy. Nic dziwnego, że Plichta wysoko ocenia występ swój i koleżanek.

Myślę, że zasługujemy na szóstkę w szkolnej skali, a już na piątkę z plusem to na pewno. Szczerze mówiąc udało nam się ugrać więcej niż zakładałyśmy. Przyjeżdżając do Australii wiedziałyśmy że dziewczyny z tutejszych ekip będą bardzo mocne, bo tydzień wcześniej walczyły w mistrzostwach krajowych i ich dyspozycja jest teraz bardzo wysoka. Jednak okazuje się, że również. Cały nasz zespół jest w dobrej formie jak na styczeń, a do tego dochodzi świetna atmosfera, która jest u nas kluczem do sukcesu

– powiedziała

Jej ocena jest wysoka nawet mimo tego, że zajęła dopiero 59. pozycję w klasyfikacji generalnej. I nic dziwnego – w końcu nie przyjechała tutaj walczyć o to, by znaleźć się wysoko w “generalce”. Jej zadania były kompletnie inne i można powiedzieć, że znakomicie się z nich wywiązała.

Do moich obowiązków należało głównie dbanie o komfort i bezpieczeństwo naszych liderek, które miały walczyć o klasyfikację generalną wyścigu, czyli Ruth i Taylor Wiles. Pierwsze dwa etapy były dość wietrzne, więc cały czas trzeba było być z przodu, żeby nie ryzykować. W środę, w końcówce musiałyśmy się napracować, żeby zlikwidować ucieczkę. To sporo nas kosztowało, ale dzięki temu Lotta stanęła na podium. Generalnie jestem zadowolona ze swojej aktualnej dyspozycji. Czuję się bardzo dobrze. Udało mi się mocno przepracować całą zimę. Plan treningowy wykonałam w 100% i już widać pozytywne efekty

– dodała.

Mimo że wyścig zakończył się już niemal tydzień temu, to Polka wciąż przebywa w Australii zostanie tam jeszcze ponad tydzień. W tym czasie przygotowuje się do dalszej części sezonu i startuje w kolejnych wyścigach.

W tej chwili trenujemy w Adelaide. W sobotę wystartujemy w kryterium, a w poniedziałek lecimy do Geelong, gdzie mamy jeszcze dwa starty: Towards Zero Race Torquay i Cadel Evans Great Ocean Race. Po wszystkim wracam do Polski

– powiedziała.

Spośród wymienionych wyścigów zdecydowanie najważniejszym będzie odbywający się w przyszłą sobotę Cadel Evans Great Ocean Race. Rozgrywany w Geelong klasyk to jedyny wyścig w australijskiej kampanii, który jest zaliczany do kobiecego World Touru. Z tego powodu na liście startowej pojawi się tam prawdopodobnie jeszcze więcej gwiazd niż w Tour Down Under. Jednak mimo to Plichta i jej koleżanki z zespołu znów celują wysoko.

Nie obniżamy poprzeczki. Dobrze zaczęłyśmy, więc chcemy podtrzymać tę passę. Najważniejsze to dobrze wejść w sezon. Każda z nas jest bardzo zmotywowana i doskonale wiemy, że razem możemy wszystko 

– zakończyła optymistycznie Plichta, która w tym roku debiutuje australijskiej kampanii

Po wyjeździe z Australii Polka będzie miała krótką przerwę i wróci do ścigania pod koniec lutego na Omloop Het Hageland, a później weźmie udział m.in w Trofeo Alfredo Binda i Strade Bianche. W wywiadzie, którego udzieliła nam miesiąc temu w Syrakuzach powiedziała, że liczy na to, iż dzięki wcześniejszemu rozpoczęciu sezonu szybciej osiągnie wysoką formę. Miejmy nadzieję że faktycznie tak będzie, a przed 27-latką jeszcze lepszy rok niż poprzedni.

Poprzedni artykułBłąd w książce wyścigu powodem porażki Sama Bennetta?
Następny artykułDaryl Impey: „To będzie prawdziwa wojna”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments