Trudno, żeby jedyna australijska drużyna rangi World Tour, zarówno męska, jak i damska, wyjechała z krajowych mistrzostw z niczym. Ale osiągnięcia Mitchelton-Scott w tegorocznym czempionacie naprawdę imponują, czego jednym z dowodów jest znakomicie rozegrany taktycznie wyścig kobiet, który świetnym występem zwieńczyła Amanda Spratt.
Wyścig pań został rozegrany wokół Buninyong i liczył dziewięć okrążeń po 11,6 km. W rzeczywistości jednak zakończył się po trzech, gdy odjechało trio w składzie: późniejsza zwyciężczyni Amanda Spratt, jej koleżanka z drużyny Mitchelton-Scott Grace Brown oraz 40-letnia Justine Barrow z drużyny Roxsolt-Attaquer. Atak ten został przypuszczony na początku trzeciego podjazdu pod Mount Buninyong.
– Każdy tylko czekał, czekał i czekał. Dlatego my pomyślałyśmy sobie, dlaczego nie odwrócić tego wszystkiego do góry nogami i nie zaatakować na trzecim okrążeniu? Zwłaszcza że miałyśmy świetnie jadącą od samego startu Gracie Elvin i Grace Brown, która zainicjowała te naszą akcję. W sumie odjechałyśmy tylko my, a potem doskoczyła jeszcze Justin Barrow. Spodziewałyśmy się większej liczby zawodniczek, ale stwierdziłyśmy, że w porządku, poradzimy sobie z tym. Wiedziałyśmy, że na podjeździe musimy pojechać na całego i spróbować zyskać czas. I tak właśnie zrobiłyśmy. To był wyścig marzeń
– powiedziała po wyścigu Amanda Spratt.
Lwią część pracy w tej ucieczce wykonała Brown, której Spratt – jak sama przyznała – wiele zawdzięcza. Na szczycie podjazdu przewaga prowadzącej trójki wynosiła już ponad 40 sekund, po pięciu okrążeniach dwie i pół minuty, a po sześciu – trzy przed końcem – prawie trzy minuty. Wówczas stało się jasne, że to w tym gronie jedzie mistrzyni Australii A.D. 2020.
Amanda Spratt podejmowała kilkukrotne próby zgubienia Justine Barrow, ale nie udało jej się tego dokonać. Musiała powalczyć z nią w dwójkowym finiszu, podczas którego okazała się zdecydowanie szybsza.
– Byłam pewna, że pokonam ją [Barrow] w sprincie. Myślę też, że miałyśmy naprawdę silną drużynę. Wiedziałam, że Grace [Brown] nie jedzie aż tak daleko, więc ewentualnie mogłam zagrać także jej kartą, czekając na nią. Ostatecznie wszystko rozegrało się po naszej myśli. Jestem bardzo dumna z tego, jak pojechała nasza drużyna
– dodała Spratt.
Dla 32-letniej Amandy Spratt jest to trzeci w karierze tytuł mistrzyni Australii ze startu wspólnego i tym samym zrealizowanie pierwszego celu na bieżący sezon. Kolejnym są wiosenne klasyki rozgrywane w Europie, a następnie igrzyska olimpijskie w Tokio.
– Wierzę, że wraz z naszą drużyna możemy wygrać olimpijski wyścig ze startu wspólnego, i właśnie w to celujemy.