Od wypadku Edo Maasa minęły dwa miesiące. Niedawno zawodnik udzielił holenderskiemu Die Volkskrant wywiadu, w którym opowiedział o swoich uczuciach chwilę po feralnej kraksy i planach na przyszłość.
Przypomnijmy że podczas ostatniego Piccolo Lombardia 19- letni kolarz Development Team Sunweb na zjeździe z Madonna del Ghisallo zderzył się z samochodem, który niespodziewanie wjechał na trasę trwającego wyścigu. Niestety okazało się, że doznał urazów szyi, twarzy i przede wszystkim kręgosłupa. Uszkodzony został także jeden z nerwów odpowiedzialnych za chodzenie, więc Maas musi poruszać się na wózku.
Zawsze byłem sportowcem, a teraz jestem chłopcem na wózku inwalidzkim. Na początku w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje. Po prostu widziałem siebie idącego w do lekarza. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. W pewnym momencie zapytałem chirurga, co tak naprawdę mi się stało – odpowiedział mi, że mam uraz rdzenia kręgowego T6 i T7. Studiuję fizjoterapię, więc wiedziałem co to oznacza.
– mówił holenderskim dziennikarzom.
Bardzo możliwe, że zwycięzca juniorskiego E3 Harelbeke z 2017 i czwarty kolarz Paryż-Roubaix juniorów z sprzed roku już nigdy nie będzie chodził. Nie trafi też do wymarzonego World Touru. Jednak nie zamierza się poddawać – chce wrócić do normalnego życia, choć czasem przeżywa trudne chwile.
Wiem, że kiedyś będę musiał porozmawiać z kierowcą tamtego samochodu, ale jeszcze nie potrafię tego zrobić. Kiedy myślę o tej kobiecie, jestem naprawdę zły. Ona wciąż może chodzić, a ja nie – to niesprawiedliwe. Nie zrobię kariery jako kolarz – już się z tym pogodziłem. Umówiliśmy się z moją dziewczyną, że wciąż będziemy jeździć razem na kawę – ona na normalnym rowerze, ja na handbike’u. Chcę wieść podobne życie, jak przed wypadkiem, albo i lepsze. Jako sportowiec nigdy nie miałem okazji poczuć prawdziwego smaku życia studenckiego. Teraz chcę to zmienić.
– mówił z nadzieją.
Miejmy nadzieję, że Maas w końcu zdoła sobie całkowicie poradzić psychicznie z tamtym wypadkiem, a jego przykład pokaże UCI, że w naszym ulubionym sporcie są większe problemy, niż nieregulaminowa długość skarpetek u części kolarzy.