Foto:UCI

Matteo Trentin znów przemówił. W wywiadzie z La Gazzetta dello Sport opowiedział m.in o swoich planach na przyszły sezon i ostatnich mistrzostwach świata.

W przyszłym sezonie Włoch po raz drugi w karierze zmieni barwy klubowe. Po dwóch sezonach spędzonych w Mitchelton-Scott przeniesie się do CCC. Jednak jego cele pozostaną takie same jak wcześniej. 30-latek znów skupi się na wyścigach jednodniowych.

W 2020 roku mistrzostwa Europy zawitają do mojego rodzinnego Trydentu, dlatego bardzo zależy mi na tym, by zdobyć tam koszulkę. Poza tym marzę o wygraniu któregoś z monumentów. O mistrzostwach świata nie myślę – trasa będzie dla mnie zdecydowanie zbyt trudna, spróbuję za dwa lata.

-mówił.

No właśnie. Na trasie mistrzostw świata w szwajcarskim Martigny aż roi się od trudności, więc kolejną szansę na zdobycie tęczowej koszulki Włoch będzie miał dopiero w 2021 roku we Flandrii. A przecież niewiele brakowało, by już w przyszłym roku jeździł nie w pomarańczowej, a tęczowej koszulce – w Yorkshire przegrał na finiszu z teoretycznie wolniejszym Madsem Pedersenem. Nic dziwnego, że bardzo to przeżywał.

To zamieniło się w obsesję i jeszcze nie do końca się od niej uwolniłem. Zdaję sobie sprawę, że na finiszu popełniłem olbrzymi błąd. Ale też myślę, że Pedersen był ode mnie po prostu mocniejszy. Przecież nie przegrałem z nim o milimetry. Na finiszu był dwa razy szybszy niż ja. Dlatego wiem, że nie ma sensu do tego wracać.

-dodał.

Trentin opowiedział także o tym, co czuł na ostatnich kilometrów deszczowego wyścigu w Yorkshire.

W końcówce wszystkim się wydawało, że jestem pewniakiem do zwycięstwa, a ja miałem złe przeczucia. Co ciekawe, gdy odpadł od nas van der Poel wcale nie poczułem się pewniej – wręcz przeciwnie, było jeszcze gorzej. To był prawdopodobnie najbardziej wykańczający wyścig, w jakim uczestniczyłem. Gdy na ostatnim okrążeniu zdjąłem pelerynę, zaczęło mi być potwornie zimno. Dlatego gdyby ktoś powiedział mi że mogę cofnąć czas i znów powalczyć z Pedersenem, odmówiłbym – nie chciałbym znów tego przeżywać.

-zakończył.

Za kilka miesięcy Włoch wróci do ścigania. Miejmy nadzieję, że kolejne starty będzie wspominał znacznie lepiej.

Poprzedni artykułSam Bennett w końcu w Deceuninck – Quick Step
Następny artykułKrzysztof Domin zawodnikiem włoskiej ekipy Iseo Serrature – Rime – Carnovali
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments