fot. Facebook/Sylwester Szmyd

Sezon 2019 był dla Sylwestra Szmyda czymś zupełnie nowym. Były kolarz „testował się” bowiem w roli trenera, a także dyrektora sportowego. Dziś pracownik BORA – hansgrohe opowiedział nam nieco o swoich pierwszych przemyśleniach.

Tour of Guangxi to zamknięcie sezonu także dla „ostatniego gregario”. Jeden z najlepszych pomocników w XXI wieku przyjechał do Chin w roli drugiego dyrektora sportowego BORA – hansgrohe. Co ciekawe, jeżdżenie na wyścigi także było jednym z jego celów postawionych sobie przed tym sezonem.

Z pewnością było to zupełnie nowe i ciekawe doświadczenie. Teraz mam już praktycznie cały sezon za sobą w roli trenera i dyrektora sportowego. Sam też powiedziałem, że mając licencję dyrektora sportowego chciałbym co jakiś czas pojechać na wyścig. Patrząc na kolarzy podczas rywalizacji, nie trzeba później aż tak dokładnie zaglądać w pliki. Widzi się przecież na własne oczy jak im się kręciło, oraz w jakiej są formie przed czy po etapie. Ciekawym doświadczeniem było też przejechać w samochodzie 2 tygodnie Vuelty. Cieszę się, że tak to wyglądało i oby tak dalej.

– powiedział wyraźnie zadowolony Szmyd.

Jak wiadomo, nowe wyzwania często niosą ze sobą zupełnie nowe spojrzenie na niektóre rzeczy. W przypadku byłego kolarza m.in. Liquigasu nic nie było jednak specjalnie zaskakujące.

Po szesnastu latach jako zawodowiec raczej wiedziałem czego się spodziewać w nowej roli. Wiedziałem jak to wszystko wygląda. Oczywiście są pewne rzeczy, na które nie zwracało się uwagi będąc kolarzem. Wszystko ma się bowiem podane czy zrobione i nie ma innych zmartwień. Będąc po tej stronie jest zdecydowanie więcej do zrobienia. O wielu innych rzeczach trzeba myśleć i się o nie martwić. Zaskoczony na pewno nie byłem, ale samo doświadczenie tej pracy jest niezwykle interesujące

– dodał 41-latek.

Najważniejszym zadaniem Sylwestra Szmyda w sezonie 2019 było przygotowanie Petera Sagana do najważniejszych startów w sezonie. Choć Słowak nie osiągnął może najlepszych rezultatów w karierze, jego szkoleniowiec jest bardzo zadowolony z tego, co zawodnik pokazał na przestrzeni całego sezonu.

Wiadomo, że kibice czy dziennikarze patrzą głównie na suche wyniki. Wchodzi się do internetu, sprawdza kto ile ma zwycięstw i potem ocenia. Podobnie jak w poprzednich latach, z wyłączeniem poprzedniego, Peter miał trzy cele – klasyki, Tour de France i mistrzostwa świata. Wiosną może i niczego nie wygrał, ale na Sanremo i Roubaix był w czubie praktycznie do samej mety i walczył o najwyższe lokaty. Był to wynik o tyle dobry, że tydzień przed Tirreno – Adriatico był chory i nie trenował. Myślałem nawet, że z samego Tirreno się wycofa, a wiosenna kampania pójdzie w las. W końcu tydzień bez treningów w takim momencie to ogromna strata. Jeśli chodzi o Tour de France, udało mu się wygrać etap i zgarnąć zieloną koszulkę, a przecież o to chodziło. Dodatkowo zabrakło dwóch centymetrów, by wygrane etapy miał dwa i do tego założył żółtą koszulkę lidera. Nie można więc powiedzieć, że był to nieudany start. Na mistrzostwach świata z kolei, tak jak powiedziałem mu po wyścigu, był najmocniejszym z przegranych. Każdy przecież widział jaką mocą dysponował. Oczywiście nie jest to żadne usprawiedliwienie, ale mówimy o zawodniku, który od 10 lat nie schodzi ze światowego poziomu

– powiedział trener byłego, trzykrotnego mistrza świata.

Jak wiadomo, z „polskiej mafii” w BORA – hansgrohe nieco gorszy sezon zaliczył Maciej Bodnar. Doświadczony pomocnik nie znalazł się w składzie zespołu na żaden Wielki Tour, co też miało wpływ na jego dyspozycję podczas mistrzostw świata. Niestety nowy dyrektor sportowy zespołu nie miał większego wpływu na kalendarz startów mistrza Polski w jeździe indywidualnej na czas.

Nie mi oceniać jak wszystko się potoczyło. Ja do planów zawodników co prawda mam dostęp, lecz ich nie układam. Tym zajmuje się główny dyrektor sportowy. To nie jest tak, że ktoś knuje jakiś spisek przeciwko Maćkowi. Oczywiście było gdybanie przed Tour de France. Kandydatów na jedno miejsce mieliśmy co najmniej kilku. Mieliśmy nawet meeting, na którym każdy wyrażał swoje zdanie odnośnie potencjalnego składu na Le Tour. Każdy zawodnik trenuje i ciężko pracuje na to, by wystartować w najważniejszych wyścigach w kalendarzu. To normalne, że ostatecznie ktoś zostaje pominięty i musi się z tym pogodzić. Taki kolarz jak Maciek, który sam skasuje każdy odjazd, przydaje się na każdym wyścigu. Czasem jednak trzeba zrobić miejsce dla kogo innego, bardziej przydatnego w określonej sytuacji

– dodał dyrektor sportowy BORA – hansgrohe.

Jak można było się spodziewać, w życiu Sylwestra Szmyda ponownie przyszedł czas na stabilizację. Tym samym w przyszłym sezonie ponownie będziemy mogli spytać go o dyspozycję Petera Sagana, lecz jednocześnie najprawdopodobniej rzadziej będziemy go widywać w samochodzie technicznym.

Na pewno w przyszłym roku będę mniej zaangażowany w pracę dyrektora sportowego, bo w tym roku tych wyścigów miałem aż za dużo, a to też odbijało się na kolarzach, z którymi pracowałem. W przyszłym roku mam dostać jeszcze dodatkowych dwóch, więc pod opieką będę miał co najmniej szóstkę zawodników, a do tego potrzeba już więcej czasu. Zdecydowanie pójdę więc w kierunku pozycji trenera

– zakończył Szmyd.

Poprzedni artykułWidziane z Chin: niewykorzystany potencjał
Następny artykułNajbardziej zaawansowany technologicznie strój rowerowy – Scott Kinetech
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments