Foto: PhotoGomezSport2019

Miguel Angel Lopez jest prawdopodobnie największym pechowcem wczorajszego etapu. Miał olbrzymie szanse na odzyskanie czerwonej koszulki i powiększenie przewagi nad najgroźniejszymi rywalami, ale pech sprawił, że zamiast zyskać – stracił cenne sekundy i dziś jego sytuacja wygląda dużo gorzej niż jeszcze wczoraj przed południem.

Podczas sekwencji trzech podjazdów kończących etap zdecydował się na bardzo zaskakujący ruch. Zaatakował już na pierwszym z nich, gdy do mety pozostało 19 kilometrów. W tym szaleństwie mogła być metoda- musiał nadrobić czas nad Rogliciem, który, w przeciwieństwie do niego, świetnie radzi sobie w jeździe indywidualnej na czas i mogło się wydawać, że to faktycznie może mu się udać. Do pomocy mu zostali oddelegowani jadący wcześniej w ucieczce Gorka Izagirre i Jakob Fuglsang i ich przewaga nad resztą stopniowo rosła. Niestety gdy kolarze wjechali na szuter Lopez upadł i wszystkie plany wzięły w łeb.

Przede wszystkim chciałem podziękować moim kolegom z drużyny. Bardzo wiele im zawdzięczam. To był niesamowicie ciężki etap, a oni wykonali dla mnie kawał dobrej roboty. Czułem się naprawdę dobrze i zaatakowałem tam gdzie planowaliśmy. Później świetną robotę wykonali dla mnie Gorka i Jakob. Robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby wykorzystać ich pracę, ale niestety się wywróciłem. To było naprawdę trudne, by kontrolować rower w czasie takiej ulewy, w dodatku na szutrowej nawierzchni

Na szczęście nie odniosłem większych obrażeń, ale moi rywale zdołali do mnie dojechać. Dawałem z siebie wszystko, by utrzymać ich koło, ale niestety nie byłem w stanie tego zrobić. Ostatecznie straciłem do nich sporo czasu. W każdym razie jestem zadowolony z prezentowanej przeze mnie aktualnie formy. Poza tym przed nami jeszcze dwa tygodnie, więc będziemy walczyć o odzyskanie tych sekund

– powiedział dziennikarzom rozczarowany Kolumbijczyk.

Faktycznie jego strata do Quintany wciąż nie jest wielka- wynosi zaledwie 17 sekund. Natomiast do Roglicia traci sześć sekund mniej, ale można założyć, że jutro, po czasówce, różnica będzie zdecydowanie większa. Na szczęście Lopez jeździ w tym wyścigu bardzo aktywnie, więc wydaje się, że będzie w stanie odrobić nawet bardzo dużą stratę do Słoweńca. Oczywiście pod warunkiem, że dojdzie do siebie po upadku.

Poprzedni artykułNorbert Banaszek wygrał „Cud nad Wisłą”
Następny artykułJasper Stuyven: „To zwycięstwo jest dla mnie wyjątkowe”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments