Początek wyścigu zdecydowanie nie ułożył się po myśli Ineosu. Już po dwóch dniach ścigania ich liderzy praktycznie stracili jakiekolwiek szanse na wysokie miejsce w generalce. To zmusza ich do przewartościowania celów na ostatni z Wielkich Tourów.
Najpierw była zła dyspozycja Poelsa w trakcie drużynowej czasówki, przez którą brytyjska grupa nie mogła pokazać pełni swoich możliwości, a już dzień później Holender oraz Tao Geonghegan Hart stracili prawie 10 minut do czołówki, więc teraz do liderującego Roche’a tracą 10 minut i 12 sekund, więc ich szanse na to, by skończyć wyścig w top 10 są już praktycznie zerowe.
Nie będziemy ukrywać, jesteśmy rozczarowani. Nie mamy ochoty szukać wymówek, po prostu zawaliliśmy. Owszem było gorąco, ale nie aż tak, żebyśmy mogli stracić 10 minut. Tak było trudno, ale bez przesady. U podnóża wzniesienia zawodnicy czuli się dobrze, spodziewali się lepszego wyniku, jednak nie byli w stanie go osiągnąć
– mówił po wszystkim rozgoryczony dyrektor sportowy ekipy – Nicolas Portal.
Nasze oczekiwania nie były duże. Nie myśleliśmy o tym by powtórzyć dublet z Tour de France. Raczej liczyliśmy na to, że nasi zawodnicy spiszą się tak jak Pavel Sivakov, który po kontuzji Bernala został naszym liderem na Giro, a później zajął 9. miejsce i do końca walczył o koszulkę dla najlepszego młodzieżowca. Wydawało nam się, że stać ich na to. Tao świetnie zaprezentował się w Polsce, natomiast Wout bardzo dobrze wyglądał na treningach po Tour de France
– dodał.
Na szczęście nieco lepiej wygląda sytuacja Davide’a de la Cruza. Doświadczony Hiszpan, który raz już skończył Vueltę w czołowej „10” traci do czołówki znacznie mniej niż koledzy z zespołu.
Sytuacja Davide’a wygląda przyzwoicie. On sam chce zobaczyć jeszcze, czy stać go na jeszcze więcej. Dwie minuty to nie tak dużo. Jeden dobry etap, jedna ucieczka i awans do „10” będzie na wyciągnięcie ręki. Jeśli okaże się, że jest w dobrej formie, to będzie naszym liderem, natomiast jeśli nie, to pozostanie nam walka o etapy
– zakończył Francuz.