Kariera Florisa Gertsa z pewnością nie wygląda tak, jak miała. Wciąż stosunkowo młody Holender został właśnie wyrzucony z zespołu Tarteletto – Isorex.
Jeszcze kilka lat temu o Florisie Gertsie mówiło się o jako młodym talencie, który może wiele zwojować w zawodowym peletonie. Niestety na przeszkodzie stanął jego specyficzny charakter, który w 2017 zmusił go do opuszczenia ekipy BMC. Niestety dla 27-letniego zawodnika, dziś pożegnał się z nim także team Tarteletto – Isorex.
Zgodnie z informacjami, jakie przekazało mediom kierownictwo zespołu, jakakolwiek dalsza współpraca z Gertsem była absolutnie niemożliwa. Gwoździem do trumny zawodnika były smsy wysyłane do szefostwa, w których w ostrych słowach wypowiadał się na wszelkie możliwe tematy organizacyjne podczas Tour de Wallonie.
To były naprawdę mocne słowa. Nie spotkałem się z niczym takim przez ostatnie 16 lat. Decyzję o wyrzuceniu go podjęliśmy już w trakcie wyścigu, ale pozwoliliśmy mu go skończyć. Jeśli chodzi o samo rozwiązanie kontraktu, UCI i belgijska federacja rozumiały nas w 100 procentach. Nie wiem co siedzi w głowie tego człowieka. Nikt z nas nie chce z nim pracować. W razie potrzeby mogę też opublikować naszą ostatnią rozmowę na whatsapp
– powiedział szef zespołu, Peter Bauwens.
Jak wiadomo, Gerts nie jest pierwszym krnąbrnym Holendrem. Nie tak dawno podobne problemy miał też Lars Boom.