Potwornie trudny, 14. etap Giro d’Italia za nami. Mało kto spodziewał się, że koszulkę lidera przejmie Richard Carapaz. Czas na oceny.

Plusy:
Zwycięski absurd
To, że Richard Carapaz wygrał etap w pięknym stylu nie podlega dyskusji. Tak samo jak to, że dziś nie było mocniejszego zawodnika w stawce. Rozmiary triumfu Ekwadorczyka są już jednak czymś absolutnie absurdalnym. Jak inni liderzy mogli pozwolić, by na ostatnim, bardzo łatwym podjeździe, zawodnik Movistaru nadrobił aż półtorej minuty? W tym wszystkim jest jednak dla nas, kibiców, coś bardzo pozytywnego. Nie ma już teraz zawodnika, który nie będzie musiał się szarpać.

Z tarczą po kryzysie
Oj męczył nam się Rafał Majka na Colle san Carlo. Na szczęście lider ekipy BORA – hansgrohe pojechał naprawdę dobry etap, przetrzymał kryzys i dojechał do mety w grupie największych faworytów tego wyścigu, co pozwoliło mu awansować na 4. miejsce w klasyfikacji generalnej. Ten wyścig może być jeszcze bardzo dobry.

Minimalizacja… przewagi?
Kiedy tylko tempo w peletonie na podjeździe pod Colle san Carlo wzrosło, Simon Yates od razu został za czołową grupą. Mimo to udało mu się ostatecznie do niej dojechać i… zaatakować, co pozwoliło mu nawet odrobić kilka cennych sekund. Jeśli Brytyjczyk w trzecim tygodniu będzie w swojej topowej formie, właśnie dzisiejszy zysk może okazać się zbawienny.

Minusy:
Utracony atut
Jak wiadomo, Primoz Roglic nie musiał specjalnie szarpać, by nie tylko przejąć koszulkę lidera, ale także utrzymać stosunkowo bezpieczną przewagę, tym bardziej, że przed nim wciąż etap jazdy indywidualnej na czas. Skończyło się jednak na oddaniu prowadzenia i konieczność pilnowania Richarda Carapaza przez kolejne, górskie etapy. W taki sposób Roglic mógł nawet przegrać wyścig.

Wszystko na wariata
O tym, że Ilnur Zakarin jest świetnym zawodnikiem wiadomo nie od dziś. Wczorajszy etap dodatkowo nas w tym utwierdził. Jednocześnie jednak trzeba przyznać, że Rosjanin nie potrafi logicznie walczyć o wysokie miejsca w generalce. W końcu to, co wczoraj zyskał, dziś stracił z nawiązką. Tak Giro się nie wygra.

Poprzedni artykułRichard Carapaz: „To było moje marzenie”
Następny artykułRafał Majka: „Ważnym było, by wspinać się w swoim własnym tempie”
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments