fot. Tirreno - Adriatico

Słodka i kwaśna połówka jabłka – do takiej metafory można sprowadzić trasę otwierającego 102. edycję Giro d’Italia etapu jazdy indywidualnej na czas w Bolonii z metą na wzgórzu, gdzie mieści się Santuario di San Luca. 

W sobotę 11 maja po raz czwarty w historii Corsa Rosa odwiedzi Sanktuarium św. Łukasza. Po raz pierwszy miało to miejsce w 1956 roku, kiedy to na liczącej trzy kilometry trasie zwyciężył Charly Gaul. W 1984 roku etap ze startu wspólnego kończący się na tym podjeździe wygrał Moreno Argentin, zaś w 2009 roku tego samego dokonał Simon Gerrans, odpierając atak młodego i praktycznie nikomu wówczas nieznanego Chrisa Froome’a.

Pierwsze sześć kilometrów etapu prowadzi po szerokich i raczej pozbawionych zakrętów miejskich drogach Bolonii. 2100 metrów przed metą kolarze zrobią nawrót w prawo i rozpoczną wspinaczkę do Sanktuarium św. Łukasza. Oznacza to, że po fragmencie trasy, gdzie rozwijana będzie prędkość około 50 km/h organizmy zostaną poddane szokowi. Zmuszone będą bowiem przestawić się z trybu „ile fabryka dała” na prawdziwie górską wspinaczkę, nie oferującą chwili wytchnienia.

Średnie nachylenie tego podjazdu, znanego notabene z włoskiego klasyku Giro dell’Emilia, wynosi 9,7% proc., zaś maksymalne sięga nawet 16%. Największa stromizna „przywita” się z zawodnikami po pierwszym kilometrze podjazdu – na szykanie nazwanej le Orfanelle . Dziennikarze internetowego kanału Global Cycling Network (GCN), którzy dokonali rekonesansu trasy, twierdzą, że maksymalne nachylenie przybiera jeszcze większe wartości niż mówi książka wyścigu. Ostatnia prosta jest bardzo krótka – liczy tylko 90 metrów, co oznacza, że na samym końcu tej kolarskiej drogi krzyżowej trzeba będzie wrzucić jeszcze na dużą tarczę, by „dokręcić” po zyskanie kilka cennych sekund.

Prognozy pogody mówią, że im późniejsza pora dnia, tym brzydsza będzie pogoda. Oznacza to, że kolarze, którzy wystartują wcześniej pojadą po suchej szosie, zaś ci, którzy zrobią to później będą zmagali się ze śliską nawierzchnią i z burzą. O kolejności startów zdecydowało losowanie, które odbyło się na specjalnym spotkaniu poprzedzającym wyścig. Team Sunweb wylosował „jedynkę”, zatem zwycięzca wyścigu z 2017 roku Tom Dumoulin otworzy rywalizację w 102. edycji. Spośród faworytów do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej jedynym, który wystartuje późno jest Simon Yates (Mitchelton-Scott) – zrobi to trzeci od końca, o godzinie 19:43.

Sędziowie Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) postanowili stworzyć stworzyć strefę zmiany roweru, umieszczoną 50 metrów przed początkiem podjazdu. Oficjalny komunikat wyścigu mówi, że „kolarz może być popychany przez mechanika maksymalnie przez 10 metrów”. Rower zaś może być wzięty jedynie z jadącego za kolarzem samochodu. Nie może na przykład stać przygotowany na poboczu drogi.

Podobno po piątkowym rekonesansie trasy większość zawodników zdecydowała, że nie będzie zmieniać roweru z uwagi na krótki dojazd do finałowej góry. Pit stop mógłby w tych warunkach wygenerować zbyt dużą stratę cennych sekund.

Raczej niemożliwe wydaje się, że etapowe zwycięstwo i pierwsza różowa koszulka lidera nie wpadnie do kogoś z trójki Primož Roglič (Jumbo-Visma), Tom Dumoulin (Team Sunweb) czy Simon Yates (Mitchelton-Scott). Do walki o zwycięstwo może włączyć się jeszcze ewentualnie Victor Campenaerts (Lotto-Soudal), który dobrze podjeżdża na tzw. kozie i jest świeżo po długich przygotowaniach na wysokości przed udaną próbą pobicia rekordu świata w jeździe godzinnej.

Z godzinami startów poszczególnych zawodników do „czasówki” w Bolonii można zapoznać się tutaj.

Pełną prezentację wyścigu Giro d’Italia można przeczytać tutaj.

Zaś z planem transmisji telewizyjnych z Giro d’Italia można zapoznać się tutaj.

Poprzedni artykułGiro d’Italia 2019: Zapowiedź Adama Probosza – 1 tydzień
Następny artykułPolak mistrzem Europy… księży!
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments