fot. Giro d'Italia

21 etapów, 3518 km do przejechania, 7 finiszów na podjeździe, 3 etapy jazdy indywidualnej na czas, na które składają się 58,2 km. Tak w pigułce wygląda 102. edycja wyścigu Giro d’Italia, która potrwa od 11 maja do 2 czerwca.

Z uwagi na trasę i obsadę wszystko wskazuje na to, że Giro d’Italia będzie wielkim tourem sezonu 2019 – bez względu na to, czy spogląda się na ten wyścig z perspektywy międzynarodowej czy polskiej. Start Rafała Majki jako współlidera drużyny BORA-hansgrohe rozpala serca polskich kibiców. Ponadto po raz pierwszy w historii będziemy mogli znad Wisły obserwować polską drużynę rangi World Tour (!) w trzytygodniowym wyścigu, i to z dwoma biało-czerwonymi w składzie.

Proszę przygotować sobie lampkę prosecco (a jeśli mamy dziś do załatwienia ważne sprawy to inny napój), jakąś włoską przekąskę, usiąść wygodnie i z uwagą przeczytać zapowiedź wyścigu Giro d’Italia, którą dla Państwa przygotowaliśmy.

Trasa

Hierarchia wyścigów trzytygodniowych od dawna była dość dobrze znana. Palma pierwszeństwa należała do Tour de France, w którego cieniu kryły się, mimo swoich uroków, zarówno Giro d’Italia, jak i hiszpańska Vuelta. Od kilku lat jednak organizator włoskiego Grand Touru zdaje się nadrabiać dzielący go od francuskiej imprezy dystans, a patrząc na obsadę i trasę edycji 2019 wydaje się, że jest już tylko o krok od tego, by prestiżem zrównać się z Tourem.

W tym roku już podczas pierwszego tygodnia Giro pokaże nam wszystko, co w kolarstwie najlepsze. Ciekawa trasa „czasówki” w pięknej Bolonii, finisze na podjazdach, etapy sprinterskie, coś dla uciekinierów… Rywalizacja powinna trzymać w napięciu już od pierwszego etapu. A później… później będzie tylko lepiej, a dawka wspinaczek, jakie zaserwują zawodnikom organizatorzy może przyprawić o zawrót głowy. 

W największym skrócie: Giro 2019 to siedem finiszów na podjazdach, w tym dwa – podczas etapów jazdy indywidualnej na czas, trzy „czasówki” i tylko sześć odcinków, na których o etapowe skalpy powalczyć mogą sprinterzy. Wielu jest takich, którzy zarzucają Giro przesadzony poziom trudności i… cóż, patrząc na tegoroczną edycję imprezy – mają oni sporo racji. Trzeci tydzień zaserwuje bowiem dawkę morderczych wspinaczek, której daniem głównym będzie dwudziesty etap, z sumą przewyższeń przekraczającą pięć tysięcy metrów. 

Jak już jednak wspomniano – wszystko rozpocznie się w mieście świętej Katarzyny, gdzie zawodnicy powalczą z czasem na liczącym zaledwie dziewięć kilometrów etapie, kończącym się dwukilometrową wspinaczką o średnim nachyleniu przekraczającym 9%. Po dwóch, dość spokojnych odcinkach (na których swojej szansy poszukać będą mogli uciekinierzy), czwartego dnia zmagań czeka nas kolejny finisz na podjeździe – co prawda – zbyt krótkim, by wprowadzić w klasyfikacji generalnej znaczące różnice (2 km; 4,4%), lecz z pewnością pozwalającym faworytom rozgrzać nogi po dwóch dniach względnego odpoczynku.

profil pierwszego etapu
profil czwartego etapu

Fajerwerków możemy się za to spodziewać dnia szóstego, kiedy to zawodnicy finiszować będą w San Giovanni Rotondo. Ostatnie osiemnaście kilometrów etapu to co prawda dość łatwy teren, lecz wcześniej kolarze wspiąć się będą musieli na Copa Casarinelle (15 km; 4,4%; max. 9%), które stanowić może znakomitą okazję do ataku dla tych z górali, którzy dodatkowo dobrze jeżdżą na czas.

profil szóstego etapu

Po kolejnych dniach, kiedy to o etapowe triumfy powalczą specjaliści od ucieczek lub sprinterzy, przyjdzie czas na drugą z „czasówek”. Tym razem zawodnicy przejadą trzydzieści cztery kilometry na nieustannie wznoszącej się trasie, z finiszem w San Marino. Przed pierwszym z dwóch dni przerwy po raz kolejny dojść może w klasyfikacji generalnej do sporych przetasowań.

profil dziewiątego etapu

Po wznowieniu rywalizacji i dwóch łatwiejszych odcinkach (dziesiąty i jedenasty), faworyci klasyfikacji generalnej swoje siły sprawdzić będą mogli ponownie na etapie dwunastym, podczas którego czeka ich debiutujący w Giro podjazd na Montoso (9 km; 9,3%). Z jego szczytu do mety pozostanie trzydzieści kilometrów, a tuż przed finiszem czaić się będzie jeszcze bardzo krótki, lecz piekielnie stromy, brukowany „mur” – Via Principi di Acaja (450 m; 14%). Z uwagi jednak na fakt, że trzy kolejne dni będą jeszcze trudniejsze, ten etap typowalibyśmy raczej jako możliwy łup dla uciekinierów.

profil dwunastego etapu

Odcinki trzynasty, czternasty i piętnasty to już poważny test dla nóg zawodników. Pierwszego z wymienionych dni ruszą oni z Pinerolo, a finiszować będą po 195 kilometrach jazdy obok jeziora Serru. Po drodze zaliczą po jednej premii górskiej pierwszej i drugiej kategorii oraz finałową, liczącą… ponad 45 kilometrów wspinaczkę. Kolejny etap będzie znacznie krótszy (135 km z Saint-Vincent do Courmayeur), jednak również upstrzony podjazdami (po dwie premie pierwszej i drugiej kategorii), zaś odcinek numer piętnaście (231 km) to długa jazda w płaskim terenie i eksplozywny finał w okolicach jeziora Como, z dwiema premiami drugiej kategorii i jedną trzeciej kategorii.  

Po drugim dniu przerwy nogi wspinaczy dostaną już tylko jedną szansę na odpoczynek – na etapie osiemnastym, dedykowanym sprinterom. Wszystkie inne to już mordercze wspinaczki, z daniem głównym – zabójczym etapem szesnastym, podczas którego suma przewyższeń na dystansie 226 kilometrów przekroczy 5000 metrów, a kolarze wjadą na dwie legendarne przełęcze: Gavia i Mortirolo. Ci, którzy zanotują tam ewentualne straty, do ich odrabiania rzucić się będą mogli na dziewiętnastym etapie, który kończyć będzie długi podjazd na metę w San Martino di Castrozza (13,3 km, 6%). Ostatnią szansą na zmianę układu sił w górach będzie z kolei etap dwudziesty, podczas którego kolarze płaskiego terenu praktycznie nie doświadczą. Pokonają za to pięć kategoryzowanych podjazdów z trudnym finiszem na Monte Avena.

 

profil szesnastego etapu

 

profil dziewiętnastego etapu
profil dwudziestego etapu

Zmagania klamrą zepnie 17-kilometrowa jazda indywidualna na czas w Weronie, która w klasyfikacji generalnej wprowadzić może jeszcze duże różnice. Wszystko z uwagi na fakt, że zawiera ona w sobie istotny podjazd (4,5 km; 5%).

profil dwudziestego pierwszego etapu

Lista startowa

Kandydaci do zwycięstwa

Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida)

fot. Bahrain-Merida

„Rekin z Messyny” jest jedynym na liście startowej wielokrotnym zwycięzcą tego wyścigu (2013, 2016) i jednym z dwóch (obok Toma Dumoulina) byłych zwycięzców. Nibali należy do tego grona kolarzy, którzy nie odnieśli jeszcze w tym sezonie zwycięstwa, ale zanotowali kilka solidnych rezultatów, jak chociażby trzecie miejsce w wyścigu Tour of the Alps – efekt ofensywnej jazdy i swego rodzaju animowania całej rywalizacji. W kolarskim świecie krążą plotki, że od przyszłego sezonu zostanie kolarzem Trek-Segafredo, zatem jeśli w wieku 34 lat wygrałby kolejny wielki wyścig w swojej karierze, to przed rozmowami w sprawie warunków kontraktu, posiadłby argument nie do zbicia.

W przeciwieństwie do Primoža Rogliča czy Toma Dumoulina Sycylijczyk nie jeździ aż tak dobrze na czas, ale w najwyższej formie potrafi się w tej dyscyplinie obronić. Ponadto brawurowo zjeżdża i wspina się niczym górska kozica. Jak to zwykle u Vincenzo Nibalego bywa, swoją obecność w peletonie zaznaczy najwcześniej w drugim tygodniu wyścigu. Jak nikt inny potrafi bowiem rozplanować siły, zatem można być pewnym, że nie powtórzy ubiegłorocznego błędu Simona Yatesa. Takiemu stanowi rzeczy sprzyja również trasa, która po raz pierwszy od kilku lat nie oferuje kolarzom gór już w pierwszym tygodniu.

Primož Roglič (Jumbo-Visma)

fot. Tour de Romandie

Zwycięstwa w tygodniowych wyścigach etapowych UAE Tour, Tirreno-Adriatico i Tour de Romandie oraz styl, w jakich je zdobył, zdaniem niektórych wywindowały Słoweńca do miana faworyta numer jeden do zwycięstwa. Dotychczas jednak tylko raz startował w wyścigu Giro d’Italia – było to w 2016 roku i finiszował wówczas 58.

Pomimo że ta statystka nie gra na jego korzyść, to jedyny znak zapytania, jaki można postawić przy jego nazwisku może dotyczyć tego, czy wytrzyma trudy trzytygodniowego ścigania. Co prawda w 2018 roku wygrał dziewiętnasty etap Tour de France do Laruns, ale wówczas nie koncentrował się aż tak mocno na walce w klasyfikacji generalnej. Poza tym Roglič posiada wszystko, czym przynajmniej na papierze trzeba dysponować, aby sto drugą edycję Giro wygrać – świetnie jeździ na czas, znakomicie zjeżdża, podjeżdża i zafiniszuje z mniejszej grupki.

Tom Dumoulin (Team Sunweb)

Fot. RCS Sport

Zwycięzca Giro d’Italia z 2017 roku, który to sukces zbudowany został zresztą na etapach jazdy na czas, wraca na włoski wyścig z wielkim celem. Aby przyjechać do Italii zachęciła go duża liczba kilometrów na czas. Podobnie jak Vincenzo Nibali nie odniósł jeszcze w tym roku żadnego zwycięstwa, ale był czwarty w „wyścigu dwóch mórz” i szósty w UAE Tour. W związku z tym, że Holender przygotowuje się do dubletu Giro/Tour nie należy martwić się jego średnimi występami dotychczas. Jeśli Dumoulin (drugi w ubiegłym roku) nie stanie przynajmniej na podium, będzie to wielkim rozczarowaniem i zdziwieniem jednocześnie.

Simon Yates (Mitchelton-Scott)

fot. Giro d’Italia / RCS Sport

Tak samo jak wszyscy pamiętają spektakularną porażkę Simona Yatesa na dziewiętnastym etapie ubiegłorocznej edycji Giro, tak wszyscy wiedzą, że wrócił silniejszy na hiszpańską Vueltę i wygrał ją, udowadniając, że potrafi rozłożyć siły na dwadzieścia jeden dni. Pierwsze w karierze Simona Yatesa zwycięstwo etapowe w jeździe indywidualnej na czas w Paris-Nice świadczy o tym, że wykonał jeszcze większą ilość pracy domowej, jeśli idzie o samotną walkę z czasem niż przed poprzednimi startami.

W marcowym Wyścigu dookoła Katalonii pomógł bratu bliźniakowi Adamowi w zajęciu drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej, a sam poza wspomnianą „czasówką” wygrał etap w Ruta del Sol. Kolarz z Bury wydaje się mieć zatem wszystko, aby dokonać wielkiego rewanżu. Jeśli Brytyjczyk rzeczywiście wygra, można będzie tylko żałować, że nieobecny jest Chris Froome.

Miguel Angel Lopez (Astana)

Tak jak Roglič Kolumbijczyk bardzo dobrze rozpoczął sezon. Wygrał domowy dla siebie wyścig Tour Colombia, zaś w trudnym Volta a Catalunya triumfował na słynnej La Molinie, po czym objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, nie wypuszczając go z rąk już do końca wyścigu.

25-latek będzie miał do dyspozycji dość silnych i solidnych pomocników na czele z Ionem Izagirre. Jeśli więc tylko utrzyma wysoką formę, to tegoroczne Giro d’Italia może być wyścigiem, dzięki któremu jego kariera nabierze rozpędu.

Kolarze będący w stanie powalczyć o pierwszą dziesiątkę/podium

Długo drżała myszka zanim zapadła decyzja, czy pisząc o kolarzach Movistaru – Mikelu Landzie i Richardzie Carapazie – postawić kursor w sekcji „kandydaci do zwycięstwa”, czy może w sekcji „kolarze będący w stanie powalczyć o podium lub pierwszą dziesiątkę”. Ostatecznie szala przechyliła się w stronę tej drugiej opcji.

Richard Carapaz jest świeżo upieczonym zwycięzcą i zarazem obrońcą tytułu w wyścigu Vuelta Asturias. W ubiegłym roku pokazał, że potrafi przygotować wysoką formę na Giro, ponieważ zwyciężył na ósmym etapie do Montevergine di Mercogliano, zaś w klasyfikacji generalnej finiszował tuż za podium.

Mikel Landa zaś uzupełnia grono kolarzy „solidni, ale bez fajerwerków”. W Coppi e Bartali wygrał etap i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji, a w domowym wyścigu Vuelta al Pais Vasco był siódmy. Jak dotąd jego najlepszą lokatą w klasyfikacji generalnej Giro jest trzecia, zdobyta w 2015 roku. I jest to jednocześnie jego jedyne miejsce na podium w wielkich tourach. W Corsa Rosa ostatni raz brał udział dwa lata temu.

Siódmy, szósty i piąty – to lokaty Rafała Majki (BORA-hansgrohe) w klasyfikacji ogólnej wyścigu Giro d’Italia. Sytuują one Polaka na pozycji mocnego faworyta do pierwszej dziesiątki i nieco mniej silnego kandydata do podium. Będzie on jednym z dwóch (obok Davide Formolo) liderów niemieckiego składu. Obecność na Giro jest dla niego powrotem do starego dobrego kalendarza, i oby przyniosło mu to szczęście. Niech przede wszystkim obejdzie się bez kraks, a o resztę możemy być spokojni.

Na solidny występ można liczyć ze strony Ilnura Zakarina (Katusha-Alpecin). Podobnie jak ma to miejsce w przypadku Majki piąta lokata jest jego najlepszą. Z tym, że w przeciwieństwie do Polaka Rosjanin słabo zjeżdża (Rafał Majka pokazał podczas wyścigu Tour of the Alps, że popracował nad tym elementem kolarskiego rzemiosła).

Bob Jungels (Deceuninck-Quick Step) w 2016 roku przez trzy dni był właścicielem legendarnej maglia rosa, zaś rok później spędził w niej pięć dni. Zajął w tych edycjach odpowiednio szóste i ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Luksemburczyk przyznaje, że trasa Giro pasuje jego charakterystyce bardziej niż Tour de France, a ponadto ekscytuje go bycie kolarzem specjalizującym się w wyścigach trzytygodniowych. Szybko jednak zaznacza, że fizycznie nie czuje się jeszcze w pełni gotowym, aby określać siebie tym mianem i walczyć o zwycięstwa. Przytoczone wyżej wyniki dowodzą jednak temu, że Jungels jest w stanie znosić trudy trzytygodniowego ścigania – tym bardziej na włoskich szosach, do których wydaje się pałać sympatią.

Sprinterzy

Sprinterska obsada w wyścigu Giro d’Italia nie wygląda tak imponująco jak w Wielkiej Pętli, ale mimo wszystko nie można narzekać. Kolarze, którzy podpiszą listę startową z pewnością stoczą między sobą zacięte pojedynki. 

Elia Viviani (Deceuninck-Quick Step) wygrał w ubiegłorocznej edycji cztery etapy i klasyfikację punktową. Udowodnił coś w ten sposób drużynie Sky (obecnie Team INEOS), która rok wcześniej nie znalazła dla niego miejsca w składzie. Teraz jego przygotowania nie były idealne przez chorobę, ale mistrz Włoch zmotywowany całkiem nowo zaprojektowaną tricolore z pewnością zdobędzie przynajmniej jeden etapowy łup.

Taki sam sukces jak Viviani rok wcześniej odniósł Fernando Gaviria (UAE Team Emirates). Dla Kolumbijczyka było to otwarcie wspaniałej kariery, wyrobienie sobie nazwiska i czymś, co można jeszcze nazwać zdobyciem szacunku w peletonie. Pasjonujące będą pojedynki dwóch byłych klubowych kolegów i obecnie najlepszych sprinterów na świecie. Pod nieobecność znajdującego się po operacji nogi Fabio Aru Gaviria będzie mógł liczyć na wsparcie kolegów z drużyny.

Po trzy zwycięstwa w tym sezonie mają Pascal Ackermann (BORA-hansgrohe) i Caleb Ewan (Lotto-Soudal). Ten drugi wszystkie zdobył podczas sprintów rozgrywanych na lekko wznoszącej się szosie, zatem we Włoszech będzie chciał pokazać, że na płaskim też potrafi „depnąć” i objechać wyżej wymienionych. Nie będzie jednak łatwo. Przed mistrzem Niemiec stanie zaś zadanie udowodnienia, że był lepszym kandydatem do składu drużyny BORA-hansgrohe niż Sam Bennett – właściciel sześciu zwycięstw w tym roku i trzech etapów w ubiegłorocznym Giro.

Listę szybkich zamyka Arnaud Démare (Groupama-FDJ), który w tym sezonie nie uniósł jeszcze rąk w powietrze w geście triumfu, ani także nigdy nie wygrał etapu w Giro d’Italia.

Polacy

O Rafale Majce już było, to teraz czas na jego pomocnika i zarazem dobrego kolegę – Pawła Poljańskiego. „Zebra” jest gotowy do trzeciego w karierze startu w Giro d’Italia. Poprzednio ścigał się w tym wyścigu w 2014 i w 2016 roku. Był zatem współautorem najlepszego miejsca Majki w klasyfikacji generalnej. Jeśli będzie kasował ataki tak, jak czynił w Tour of the Alps zamykał paszczę „Rekinowi z Messyny”, to tegoroczne Giro może być dla polskich kibiców niezapomniane.

Debiut w wielkim tourze zaliczy mający w nogach sporą liczbę „klasycznych” kilometrów Kamil Gradek. Polak będzie wspierał szybkiego Jakuba Mareczkę, ale nie zostanie pozbawiony szans na zabieranie się do ucieczek.

Tymczasem po raz trzeci w Giro weźmie udział Łukasz Owsian, który wcześniej miał okazję ścigania się po włoskich szosach w drużynie CCC Sprandi Polkowice. Jako drużyna drugiej dywizji otrzymywała ona bowiem tzw. dzikie karty. W przypadku obu poprzednich startów (2015, 2017) brązowy medalista mistrzostw Polski ukończył zmagania na tyłach ogólnego zestawienia. To doświadczenie z pewnością jednak zaprocentuje w warunkach trzeciego startu w barwach drużyny rangi World Tour.

Oficjalna lista startowa Giro d’Italia 2019 znajduje się —> TUTAJ.

Plan transmisji telewizyjnych z Giro d’Italia 2019 znajduje się —> TUTAJ.

Zapowiedź Giro d’Italia 2019 przygotowali Marta Wiśniewska i Tomasz Czernich

Poprzedni artykułOficjalna lista startowa Giro d’Italia 2019
Następny artykułJacek Morajko zadebiutuje jako dyrektor sportowy Voster ATS Team
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments