fot. Mitchelton-Scott / Getty Images

Dla Estebana Chavesa (Mitchelton-Scott) wyścig Volta a la Comunitat Valenciana jest pierwszym startem od…Giro d’Italia 2018. Kolumbijczyk ma za sobą bardzo trudny okres – pod względem mentalnym i fizycznym – dlatego teraz cieszy się wszystkim jak rozentuzjazmowane dziecko. 

To niesamowite znowu być tutaj, z przyjaciółmi z drużyny, ścigać się, być na finiszach…Ale jednocześnie to wszystko jest dla mnie inne. Po tym, co mi się zdarzyło, wszystko jest dla mnie zwycięstwem

– powiedział Esteban Chaves zaraz po przekroczeniu mety pierwszego etapu jazdy indywidualnej na czas.

Przypomnijmy, że przed Wyścigiem dookoła Walencji ostatnim dobrym dniem na rowerze Chavesa był etap Giro d’Italia z metą na Etnie, który wygrał. Następnie rozpoczęły się jego poważne i zawiłe problemy zdrowotne, na które złożyły się mononukleoza, alergia i infekcja zatok. Dojechał do mety Corsa Rosa, ale na 72. miejscu w klasyfikacji generalnej, będąc cieniem samego siebie.

Mononukleoza zwana inaczej wirusem Epsteina-Barra powoduje ogólne osłabienie organizmu, a jedyną formą leczenia jest właściwie całkowity odpoczynek, bez możliwości wykonywania jakichkolwiek aktywności fizycznych. Jednocześnie trudno „pozbyć się” tego wirusa i oszacować po jakim czasie będzie możliwy powrót do uprawiania sportu.

Ostatnio zmagali się z tą chorobą między innymi Tomasz Marczyński i Mark Cavendish. Temu drugiemu przyszło walczyć z mononukleozą de facto przez dwa lata, ponieważ wrócił do ścigania zbyt wcześnie, nie będąc jeszcze wyleczonym. W wywiadzie dla magazynu „Procycling” powiedział, że jest to najgorsza przypadłość z możliwych, która nie pozwala nawet chodzić po schodach, czy bawić się z dziećmi.

Esteban Chaves ukończył otwierającą wyścig Valenciana „czasówkę” na trzydziestym szóstym miejscu, 36 sekund za zwycięzcą Edvaldem Boassonem Hagenem (Dimension Data). Ale zamiast komentować ten wynik, raz jeszcze pokusił się o egzystencjalne przemyślenia.

My kolarze musimy nauczyć się doceniać to, co mamy. A nie mamy normalnego życia. Sportowcy żyją czasami jak w mydlanej bańce – podróżowanie dookoła świata i ściganie się w najlepszych drużynach na świecie nie jest czymś zwyczajnym. Dziesięć czy piętnaście lat temu cieszyłbym się z tego, że zawodowiec dałby mi parę rękawiczek, a teraz mam dwie walizki kolarskiej odzieży do własnej dyspozycji

– dodał Esteban Chaves.

Jeśli idzie o rolę Kolumbijczyka w wyścigu Volta a la Comunitat Valenciana, to skupi się on raczej na pomocy Jackowi Haigowi i Adamowi Yatesowi, a może nawet także Matteo Trentinowi, który będzie walczył na bardziej płaskich odcinkach.

Następnie Chaves uda się na zgrupowanie do Almerii, a potem wystartuje w Ruta del Sol, który to wyścig rozpocznie się 20 lutego.

Poprzedni artykułEdvald Boasson Hagen: „Nie spodziewałem się tak dobrego startu”
Następny artykułPeter Kennaugh: „wierzę, że nadejdą lepsze dni”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments