Foto: Michał Kapusta / naszosie.pl

Już jutro, kolarze staną na starcie 26. Bałtyk – Karkonosze Tour. Co tym razem przyniesie kolejny polski wyścig etapowy?

Jak wiadomo, wyścig Bałtyk – Karkonosze jest drugim z rzędu krajowym wyścigiem etapowym o kategorii 2.2. Podobnie jak w poprzednich latach, zgodnie z inicjatywą imprezy, peleton ruszy z samego wybrzeża, kończąc rywalizację w Karkonoszach. Kto tym razem będzie najlepszy?

Zacznijmy jednak od trasy. Ta w tym roku jest dość… specyficzna. Tradycyjnie już, zabawa rozpocznie się w Kołobrzegu od kryterium rozgrywanego na Al. Jana Pawła II (dawniej Walki Młodych). To właśnie tam rozdane zostaną koszulki liderów poszczególnych klasyfikacji, których właściciele staną w nich na starcie pierwszego etapu.

Pierwszy odcinek zgodny z kalendarzem UCI jest też swoistą nowością podczas popularnego „Bałtyku”. Kolarze, startując w Kołobrzegu, zafiniszują bowiem w Trzciance, odwiedzając województwo Wielkopolskie. Niestety, organizatorzy postanowili nie wykorzystywać okolicznych wzgórz do utrudnienia wyścigu, dzięki czemu o zwycięstwo powalczą sprinterzy.

Drugiego dnia rywalizacji, kolarze przeniosą się na tradycyjny etap w Zbąszynku. To właśnie tam, często peleton rwał się na wiatrach i niewykluczone, że podobnie będzie także tym razem. Jeśli jednak pogoda będzie tego dnia łaskawa, drugi etap także powinien paść łupem sprintera.

Trzeci odcinek telenoweli pod tytułem „ściganie na Bałtyku” będzie nieco inny niż wcześniej zapowiadano. Początkowo planowano rozpoczęcie etapu w Kożuchowie, a zakończenie go w Lwówku Śląskim. Ostatecznie jednak peleton zafiniszuje w Kowarach, już w piątek witając się z Karkonoszami. Co ciekawe, już tutaj klasyfikacja generalna może zacząć się delikatnie zmieniać.

Sobota stanie pod znakiem czwartego etapu wyścigu. Tym razem, w odróżnieniu od poprzednich lat, czasówka na Przełęcz Okraj nie zostanie rozegrana ostatniego dnia rywalizacji. Jak jednak wiadomo, to z reguły właśnie tu klasyfikacja generalna ulega totalnemu przewrotowi, który układa ją przed ostatnim, górskim etapem.

Najbliższa niedziela będzie się za to kojarzyć kolarzom z trudną przeprawą w okolicach Piechowic. Organizatorzy, na zakończenie wyścigu, przygotowali trudny, górski etap, z czterokrotnym podjazdem pod Sosnówkę i trzykrotnym pod Michałowice. To właśnie tam zapadną ostatnie rozstrzygnięcia.

Niestety, w tym roku obsada wyścigu nie powala na kolana. Na 26 ekip startujących w imprezie organizowanej przez Marcina Macelucha, jedynie 11 może pochwalić się licencją UCI. Co więcej, na starcie zabraknie ubiegłorocznego zwycięzcy Marka Rutkiewicza, który wraz z ekipą Wibatech Merx postanowił zrezygnować ze startu w Bałtyk – Karkonosze.

Faworytów niestety nie znamy, gdyż… organizatorzy nie opublikowali listy startowej.

Poprzedni artykułAni Rigo, ani piano – zapowiedź 10. etapu Giro d’Italia 2018
Następny artykułVincenzo Nibali: zbyt wcześnie by skreślić Froome’a i Aru
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments