Niestety, najczarniejszy scenariusz może się spełnić. Nie jest wiadome, czy Jan Bakelants wróci do ścigania.
Wszystkiemu winny jest wypadek podczas Il Lombardia, o którym wielokrotnie pisaliśmy. Kiedy Belg wyszedł ze szpitala i wrócił do domu, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Niestety, tym razem happy end nie jest pewny.
Lekarze są pewni siebie, lecz nie mogą mi dać stuprocentowej pewności, że nic się nie zmieni. Mogę jedynie mieć nadzieję, że mój organizm odpowiednio się zregeneruje. Dopiero wtedy będę mógł myśleć o przyszłości
– powiedział Bakelants.
Kolarz AG2R La Mondiale opowiedział też nieco o samym wypadku.
Nie do końca wiem co się stało. Dojechałem do miejsca, w którym upadł De Plus, po czym czas się zatrzymał. Nie byłem za daleko za nim, jechałem kilka metrów za grupą faworytów. Jedyne co później pamiętam to lot przez barierkę i upadek w przepaść.
Poleciałem kilka metrów w dół i uderzyłem plecami w twardą powierzchnię, najprawdopodobniej kamień. Poczułem, że sprawa jest poważna. Początkowo nie mogłem się podnieść, lecz czucie w nogach pozwalało mi poczuć się lepiej
Kiedy ponownie znalazłem się na szosie, kierowca skutera nieoczekiwanie stracił panowanie nad maszyną i zahaczył o moją nogę. Nie sądziłem, że coś takiego może stać się podczas wyścigu World TOur
– dodał Belg.
Jeden z najpopularniejszych uciekinierów wspomniał również, że rozważał już zakończenie kariery. Jak sam określił, nie będzie to dla niego koniec świata.
Cieszę się, że najprawdopodobniej otrzymam drugą szansę. Do nieszczęścia brakowały milimetry. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie jak blisko było to, co najgorsze. Zrozumiałem, że kolarstwo nie jest najważniejszą rzeczą na świecie. Byłoby szkoda, gdybym nigdy więcej nie wsiadł na rower, lecz moja dziewczyna, rodzina czy córka są zdecydowanie ważniejsze
– zakończył Bakelants.
