Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida) z dwóch powodów najprawdopodobniej nie wystartuje w mistrzostwach świata w Bergen. Po pierwsze, odczuwa skutki kraksy w hiszpańskiej Vuelcie, a po drugie, nie odpowiada mu profil trasy.
„Rekin z Messyny” przewrócił się na zjeździe z El Cordal na dwudziestym etapie i mocno uderzył się w klatkę piersiową, przez co ból sprawia mu nawet tak naturalna czynność jak oddychanie. W poniedziałek miał przejść badania w celu wykluczenia lub potwierdzenia poważniejszych urazów. Do momentu publikacji tego newsa nie było żadnych informacji o ich wynikach.
Jednak rozmawiając w niedzielę z „La Gazzettą dello Sport”, Nibali przyznał, że wątpił w swój udział w MŚ już przed kraksą na hiszpańskiej Vuelcie.
Przede wszystkim muszę zobaczyć, jak będę się w najbliższych dniach czuł, bo w tym momencie odczuwam ból. Na tej podstawie podejmę decyzję, ale rozmawiając wcześniej z selekcjonerem reprezentacji zdałem sobie sprawę, że trasa niezbyt mi pasuje, a drużyna jest już ułożona. Jaką więc miałbym pełnić w niej rolę?
– powiedział Vincenzo Nibali.
Wszystko wskazuje na to, że Davide Cassani na pewno zabierze zwycięzcę czterech etapów w La Vuelcie Matteo Trentina, Elię Vivianiego, który w ostatnich tygodniach przeżywa renesans formy, a także Diego Ulissiego, który w ubiegłą niedzielę triumfował w Wielkiej Nagrodzie Montrealu.
W związku z powyższym ostatnim i zarazem najważniejszym celem Nibaliego będzie Il Lombardia – piąty kolarski monument, który Sycylijczyk w przeszłości wygrywał i bardzo go lubi. Po drodze nie będzie również ignorował takich klasyków jak Giro della Toscana, Giro dell’Emilia oraz Tre Valli Varesine.
Jeśli zaś chodzi o przyszły sezon, lider drużyny Bahrain-Merida ponownie będzie celował w hiszpańską Vueltę, by jak najlepiej przygotować się do światowego czempionatu w Insbrucku, ponieważ austriackie trasy, w przeciwieństwie do norweskich, odpowiadają mu idealnie.