Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Tomasz Marczyński reprezentujący barwy belgijskiej drużyny World Tour Lotto-Soudal przygotowuje się do trzeciego startu w karierze w hiszpańskiej Vuelcie. Jednocześnie będzie to jego drugi wielki tour w tym sezonie (ukończył setną edycję Giro d`Italia), co świadczy m.in. o jego mocnej pozycji w zespole.

Tomek, przed tobą drugi wielki tour w tym sezonie. Przed Giro d`Italia mówiłeś, że twoje podejście do tego wyścigu było spokojne i pozbawione presji. Jakie masz nastawienie przed hiszpańską Vueltą?

Jadę na Vueltę super zmotywowany. Czuję się dobrze i jestem dobrze przygotowany. Mimo że Tour de Pologne był moim pierwszym wyścigiem po Tour de Suisse, to wiem, że moja forma jest dobra. Na pewno będę chciał powalczyć na jakimś etapie. Już po pierwszych dniach „generalka” zacznie się klarować, ponieważ od samego początku trasa jest trudna. Wtedy będziemy wiedzieli więcej i zobaczymy, gdzie będę mógł postarać się o jakąś akcję.

Domyślam się zatem, że podobnie jak przed Giro, nie przeglądałeś jeszcze dokładnie książki wyścigu.

Nie, nie. Ale wiem, że jeden z etapów kończy się niedaleko miejsca, gdzie mieszkam, czyli w Sierra Nevada. Będzie dużo moich znajomych i być może to właśnie tam będę chciał powalczyć. Wszystko zależy od tego, jak będę się czuł.

To, czy dostaniesz wolną rękę, będzie z pewnością zależało także od obowiązków, które będziesz musiał wypełnić wobec drużyny.

W drużynie nie będę miał tych obowiązków zbyt wiele. Na pewno na płaskich etapach pomogę trochę Jensowi [Debusscherowi], ale nie będę miał presji, ponieważ w Lotto-Soudal nie mamy jednego, zdecydowanego lidera, na którego musielibyśmy pracować.

Zanosi się na to, że podczas Vuelty już tradycyjnie będą panowały czterdziestostopniowe upały. Lubisz jeździć w takich warunkach, których przedsmak miałeś w tegorocznym Tour de Pologne?

Uwielbiam! Mam nadzieję, że będzie słonecznie, ciepło i bez deszczu.

Siedemnasty etap zakończy się na podjeździe pod Alto de los Machucos, na którym maksymalne nachylenie wynosi 28%! Znasz ten podjazd?

Nie, tego podjazdu nie znam, ale jeździłem po górach, które mają nachylenie sięgające 25%. Na pewno będzie ciężko, bo trasa jest bardzo trudna. Trzynaście etapów pofałdowanych lub górskich. Giro było bardzo trudne i zanosi się na to, że Vuelta także będzie bardzo wymagająca, a może nawet bardziej. Jeśli zaś chodzi o ten podjazd, który wspomniałaś, to trzeba pamiętać, że wszystko będzie zależało od tempa, bo spokojnie i na odpowiednim przełożeniu można wjechać wszędzie bez żadnego problemu.

Ekipa Lotto-Soudal nie odniosła tylu zwycięstw, ile planowała na początku sezonu (zwłaszcza kampania wiosennych klalsyków nie do końca spełniła oczekiwania kierownictwa drużyny). Występy w wyścigach etapowych osłodziło ostatnio zwycięstwo Tima Wellensa na przedostatnim etapie BinckBank Tour. Zawsze powtarzałeś, że gdy coś nie idzie zgodnie z planem, to Belgowie nie nakładają presji na zawodników, a atmosfera pozostaje bez zmian. Nic się nie zmieniło?

Tak, nic się nie zmieniło, w atmosferze w ogóle tego nie czuć. I to jest właśnie świetne w tej drużynie – że jak są sukcesy to super, ale jak nie ma, to też nie ma podejścia w rodzaju: „coś musimy z tym zrobić”. Cały sztab wie, że dajemy z siebie wszystko, choć czasami niektóre rzeczy układają się lepiej, a inne gorzej. To jest sport – nie zawsze się wygrywa. Najważniejsze jest to, że jesteśmy zespołem, że jeździmy razem, próbujemy, walczymy i czasami też wygrywamy, jak np. klaksyfikację drużynową w Tour de Pologne.

Jakie są twoje wrażenia z wyścigu Tour de Pologne?

Moje wrażenia są bardzo pozytywne, chociaż może zabrakło nam [drużynie Lotto-Soudal] jakiegoś dobrego akcentu w klasyfikacji generalnej, np. miejsca w pierwszej dziesiątce, bo nasz lider Rafa Valls się rozchorował i jeszcze dzień przed wyścigiem bardzo źle się czuł. Ale wszyscy jechaliśmy dobrze i równo, czego odzwierciedleniem jest zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej. Ja również czułem się dobrze. Poza tym atmosfera jak zwykle była wspaniała. Wyścig przejeżdżał niedaleko mojego rodzinnego domu, więc było dużo moich kibiców, znajomych i przyjaciół. Świetnie było ich mieć przy sobie na trasie.

Sprawdził się twoim zdaniem pomysł wystawienia siedmioosobowych składów drużyn?

To na pewno spowodowało, że wyścig był trudniejszy do kontrolowania, a przez to ciekawszy. Widzieliśmy to po tym, że do ostatniego etapu wszystko rozstrzygało się na sekundy, ale oczywiście miała na to wpływ również zmodyfikowana trasa, a zwłaszcza mniejszy dystans etapów. Myślę, że to wszystko było bardziej atrakcyjne zarówno z naszej strony, jak i z punktu widzenia kibiców. Za ten ruch Lang Teamowi należy się pochwała.

Jak spędziłeś czas po Tour de Pologne, jeśli chodzi o odpoczynek i treningi?

Po Tour de Pologne miałem kilka lżejszych dni, spędziłem czas ze znajomymi, bo to mnie relaksuje i nastawia pozytywnie. Od niedzieli do środy [Tour de Pologne zakończył się w piątek] spałem w komorze hipoksyjnej w Krakowie. Co ciekawe, jest to największa komora tego typu w Europie. To bardzo ciekawa rzecz i świetnie, że mamy coś takiego w Polsce. Można tam stworzyć symulację takich samych warunków, jakie panują na dużych wysokościach, nawet na pięciu tysiącach metrów nad poziomem morza. Działa tam gigantyczny generator, który produkuje powietrze z uszczuploną ilością tlenu. Warto jeszcze wspomnieć, że wraz z Andrzejem Bargielem [Andrzej Bargiel jest polskim narciarzem ekstremalnym i himalaistą] jesteśmy ambasadorami tego miejsca.

A które miejsce na ziemi wybrałeś sobie na ostatnie dni przed rozpoczęciem Vuelty?

Prosto z Krakowa przyjechałem do Sierra Nevada. Lubię tutaj przebywać, ponieważ po pierwsze, jestem na wysokości, a po drugie, dobrze tutaj odpoczywam i się koncentruję. Trenuję lżej, bo moja dyspozycja jest dobra, więc chodzi tylko o jej utrzymanie. Solidnie potrenowałem przed Tour de Pologne.

Jeśli znajdziesz się w składzie reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w Bergen, to na pewno tam wystartujesz, ale czy oprócz światowego czempionatu planujesz wraz z drużyną jakieś inne starty, np. w Il Lombardia?

Mam nadzieję, że znajdę się w reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata. Co do Lombardii, to jest możliwe, że drużyna będzie chciała, abym wystartował w tym wyścigu. Później chciałbym już zakończyć sezon, mimo że jest jeszcze wyścig w Chinach. Jeśli ukończę Vueltę, to będę miał dwa wielkie toury, wiele innych startów, MŚ, no i może Lombardię, a to w zupełności wystarczy.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułMikel Landa w Movistarze
Następny artykułTour du Limousin 2017: Elie Gesbert pierwszym liderem
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments