fot. Giro d'Italia

Podczepiony do niezawodnej lokomotywy w osobie Maxa Richeze, wjeżdżając na metę w Reggio Emilia Fernando Gaviria bardziej przypominał pendolino, niż wysłużony skład przewozów regionalnych. Tym samym sprawił, że dedykowane sprinterom etapy setnej edycji Giro d’Italia zapamiętane zostaną jako prawdziwe narodziny jednej z największych gwiazd kolejnej dekady. Nawet to nie zmieni jednak faktu, że nie są one głównym powodem, dla którego przynajmniej w założeniu z zapałem śledzimy pierwszy z wielkich tourów sezonu. Dobra wiadomość jest zatem taka, że trzynasty odcinek będzie ostatnim z nich, a przy tym najłatwiejszym. Dla kogo okaże się szczęśliwy?

Jak już wspominałam, Nizina Padańska jest niejako złem koniecznym, nieuniknionym punktem na trasie łączącej południe z północą Włoch. Rozgrywany w jej sercu odcinek wiodący z Reggio Emilii do Tortony będzie logiczną kontynuacją wydarzeń z dnia poprzedniego, zarówno pod kątem spodziewanego sprinterskiego finiszu, jak i inspirowanej włoskimi kulinariami narracji. Będzie jednak zawierał w sobie również konkretną szczyptę kolarskiej historii.

Dlaczego bowiem z okazji swojej 100. edycji Giro d’Italia postanowiło zawitać w Tortonie zaledwie po raz drugi w historii?

To właśnie tu Fausto Coppi spędził znaczną część swojego życia, w towarzystwie niesławnej „kobiety w bieli”. Tutaj też umarł wskutek długo niezdiagnozowanej malarii, której nabawił się w Burkina Faso. Również sobotni etap będzie – przynajmniej połowicznie – oddawał cześć Il Campionissimo, rozpoczynając się w miejscu jego urodzenia. Jego finisz będzie miał już jednak znacznie więcej wspólnego z nowożytną historią kolarstwa, do której większość z nas jest jeszcze w stanie sięgnąć pamięcią.

Wracając do sportowego aspektu piątkowej rywalizacji, trasa wytyczonego na ten dzień etapu jest tak płaska, że zawstydza ukraińskie stepy i holenderskie poldery. Jest również bardzo krótka, co w kombinacji z mało fantazyjnym ukształtowaniem terenu można odbierać jako pokłon organizatorów w kierunku tych wszystkich sprinterów, którzy z odpadania na wiaduktach i progach zwalniających uczynili rodzaj sztuki i sens życia. Doskonale wiedzą Państwo, kogo mam na myśli.

Oto, co na temat 13. etapu 100. edycji wyścigu Giro d’Italia mieliśmy do powiedzenia jeszcze przed rozpoczęciem imprezy:

Etap 13, 19 maja: Reggio Emilia > Tortona (167 km, *)

Tradycyjny przelotowy etap prowadzący przez Nizinę Padańską sam w sobie rzadko stanowi rozrywkę najwyższych lotów, jednak kiedy uświadomimy sobie wszystkie implikacje, które ze sobą niesie… Tak! Zbliżają się wysokie góry! Będzie to również pożegnanie ze sprinterami, spośród których wielu nie zdecyduje się spróbować swoich sił wśród śniegów Mortirolo i Passo Gardeny.

Wracamy do tej samej wyliczanki.

Andre Greipelowi (Lotto Soudal) brakuje błysku, którym popisują się na przemian młodzi Fernando Gaviria (Quick-Step Floors) i Caleb Ewen (Orica-Scott), a w ostatnich dniach sympatyczny Gorilla dość otwarcie wyrażał niezadowolenie ze swojej niemożności przełożenia doskonałej pracy drużyny na jedyny satysfakcjonujący wynik. Nagłej eksplozji formy raczej nie możemy się po nim spodziewać i wydaje się, że znacznie trudniejsza trasa pozwoliłaby mu lepiej wykorzystać swoje atuty. Greipel jest jednak jednym z tych zawodników, którzy już po dzisiejszym etapie oddelegują się do domu, dlatego można mieć pewność, że nie podda się bez walki.

Nieskomplikowany odcinek z nieskomplikowaną końcówką to okoliczności, w których Caleb Ewan nie powinien zgubić swojego pociągu rozprowadzającego. Czy w pojedynku ramię w ramię ze znajdującym się na fali Fernando Gavirią ponownie okaże się szybszy o błysk szprychy? Brak jakichkolwiek trudności na trasie z Reggio Emilia do Tortony na pewno daje mu pewną przewagę.

Wyżej wymieniona dwójka pod względem rozwijanych na końcowych metrach szybkości na głowę bije całą resztę stawki i doprawdy trudno jest wyobrazić sobie scenariusz, w którym po raz drugi w tym samym wyścigu Kolumbijczyk i Australijczyk eliminują siebie nawzajem z walki o etapowy triumf.

Ponieważ jednak w Giro d’Italia małe i większe cuda od czasu do czasu się zdarzają, a Włosi dzień i noc błagają niebiosa o zwycięstwo, może to być doskonała okazja dla Jakuba Mareczki (Willier-Triestina). To jeden z tych odcinków, na których powinien być w stanie wykorzystać pełnię swoich możliwości. Innym kandydatem do sprawienia mniejszej niespodzianki jest Sam Bennett (Bora-hansgrohe).

 

Pełną zapowiedź 100. edycji Giro d’Italia można znaleźć > tutaj.

Mapy i profile tutaj

Lista startowa tutaj

Plan transmisji TV > tutaj

 

Poprzedni artykułGeraint Thomas wycofał się z Giro d’Italia 2017!
Następny artykułPróbki B Ruffoniego i Pirazziego pozytywne
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments