Dziś rano dotarła do nas tragiczna wiadomość. Podczas treningu zginął Michele Scarponi, wspaniały człowiek, wielka osobowość światowego peletonu, znakomity zawodnik. Oto jak wspominają go Ci, którzy ścigali się w nim we Włoszech – Przemysław Niemiec i Sylwester Szmyd.
Przemysław Niemiec:
Dla mnie rano to był szok. Jeszcze pisaliśmy ze sobą we czwartek po mojej kraksie, „Scarpa” pocieszał mnie, że obojczyk to „pikuś” i że będzie dobrze.
Ścigaliśmy sie razem trzy lata, wszystkie zgrupowania zawsze razem i to ja zawsze byłem tym Jego ostatnim „gregario” gdzie po mojej pracy On jechał po zwycięstwo.
Dla mnie Scarponi był jest i będzie „il CAPiTANO” jak mówiliśmy na niego gdy był liderem w Lampre.
Będzie mi go brak…
Sylwester Szmyd:
Ciężko zebrać myśli, ciężko w takiej sytuacji coś napisać. Dla kibiców pozostanie znakomitym góralem, walecznym zawodnikiem, liderem który potrafił w ostatnich latach kiedy trzeba było przyjąć role gregario.
Dla zawodników z peletonu był najsympatyczniejszym w grupie, dla kolegów z ekipy punktem odniesienia, tym który podtrzymywał „spirito di squadra”.
W spokojniejszych momentach wyścigu zbierał zawsze wkoło siebie sporą grupę ludzi a od jego żartów nieraz bolał mnie brzuch ze śmiechu. Przy Scarpie można było albo się śmiać albo płakać ze śmiechu.
Przez 16 lat ścigania mijaliśmy się ciągle na wielu wyścigach. I znów tak dziwnie jak kolejny kolarz ginie wykonując swoją pracę.
Riposa in pace.
Źródło: własne + www.sylwesterszmyd.pl