© Vincent Curutchet / AG2R LA MONDIALE

Zwycięzca Paryż-Roubaix i Tour de Pologne z powodu problemów z sercem musiał zakończyć karierę, ale nie była to łatwa decyzja.

W czerwcu Belg poinformował o zakończeniu kariery, ale nie mógł się pogodzić z nagłym odejściem z zawodowego peletonu. O swojej sytuacji Vansummeren opowiedział telewizji Sporza.

Kilka tygodni wracałem do siebie. Krótko po przejściu na emeryturę Lommel chciało mnie uhonorować, ale musiałem to odwołać. Planowałem przejechać się z fanami, a nie otrzymałem pozwolenia. Nie jestem człowiekiem, który tylko macha do ludzi.

By wrócić do zdrowia zwycięzca Tour de Pologne z 2007 roku musiał przejść operacje serca.

Najgorzej było po drugiej operacji serca. W Hasselt przeszedłem badanie wydolnościowe. Miałem dobre podejście, ale wiedziałem, że to na nic. Podczas testu widziałem twarze lekarzy i zrozumiałem, że nie jest dobrze. Mój świat się zawalił. Czułem złość i smutek. Płakałem tak długo, że nie miałem już łez. Wszyscy wiemy, że życie zawodowca musi się skończyć, ale ja nie mogłem się pogodzić z tym jak to się stało. Zabrali mój rower. Rozumiem, że to było potrzebne.

Vansummeren wciąż ma lekkie pretensje do ojca, który zasugerował badanie serca. Wyniki testów nie pozwoliły mu wystartować w brukowanych klasykach, w których Belg się specjalizował.

Czasami myślę: gdybym to odłożył na termin po Roubaix, to przynajmniej mógłbym przejeździć wiosnę. Nie mogę narzekać na swoją karierę. Są kolarze, którzy osiągnęli więcej, ale są też tacy, którzy zdobyli znacznie mniej. Jestem usatysfakcjonowany. Wiem co mi się udało i czego nie dokonałem. Mogę spojrzeć na siebie w lustrze.

Zawodnik Ag2r-La Mondiale nie pożegnał się jednak w zupełności z jazdą na rowerze. Spokojne tempo i monitorowanie pracy serca pozwalają mu na wycieczki z przyjaciółmi.

Dwa razy w tygodniu jeżdżę z kolegami z założonym pulsometrem. Nie boję się roweru. Biorę beta bloker, żeby moje serce za bardzo się nie rozrosło. Wciąż jednak nienawidzę być wyprzedzany. Kolarstwo było moim zawodem, ale go tak nie odczuwałem. Lubiłem to i chciałem jeździć do czterdziestki. Najbardziej mi brakuje wspólnej pracy nad jednym celem, napięcia, które się buduje przed wielkimi wyścigami… I ten przyjazd na rynek w Bruges czy Compiegne i uczucie: to dzisiaj. Gęsia skórka…

Belg chce jednak pozostać w kolarstwie. Przeszedł odpowiednie szkolenie i liczy na pracę w roli dyrektora sportowego drużyny.

Zawsze tego chciałem. Wielu kolarzy zaczyna nienawidzić życia z dala od domu, ale u mnie to nie wystąpiło. Kolarstwo to mój rock’n’roll. Przeszedłem kurs w Szwajcarii, zapłaciłem z własnej kieszeni. Napisałem do wszystkich ekip, ale jest cicho. W naszym sporcie to się jednak szybko zmienia, może będę właściwym facetem na właściwym miejscu. Nie sądzę, żebym był łagodny. Jako zawodnik byłem dla siebie surowy i tego samego wymagałbym od swoich podopiecznych. Jednocześnie nie chcę być szefem, preferuję przyjacielskie stosunki z kolarzami. Niezależnie co będę robił w życiu, to nigdy nie będzie tak samo. Nie wjadę z prędkością 60km/h na bruk w Lesie Wallers. Marzę jednak o możliwości ścigania, nawet jako amator. Bardzo bym tego chciał, ale nie sądzę, żeby to kiedykolwiek nastąpiło.

Poprzedni artykułPrezentacja Lotto-Soudal
Następny artykułOrica-Scott wykorzysta system aktywnego smarowania łańcucha
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments