Dlaczego od razu „niewykorzystany” i dlaczego „produkt”? Ano dlatego, że rzecz jest większa, a problem bardziej złożony, niż się Tobie wydaje. Dla mnie i dla każdej osoby, która na co dzień „siedzi w PR”, dostrzegamy to gołym okiem, patrząc na to wszystko z niedowierzaniem. Dla wszystkich pozostałych (również firm), co nie znają choćby tego skrótu, także po przeczytaniu poniższego tekstu, nic to nie zmieni w myśleniu. W działaniu. W marketingu sportowym. A mianowicie.

W środę (15.07.2015) cała Polska, ba – cały świat, był świadkiem sukcesu Rafał Majka, kolarza, w jednej z największych, najważniejszych imprez sportowych na naszym globie, jakim jest Tour de France. Dla tych, co nie wiedzą – Wielka Pętla jest największą coroczną impreza sportową na świecie, ponad 188 krajów transmituje le Tour, ponad 2.000 dziennikarzy z różnych stron świata relacjonuje ten wyścig na bieżąco. Marketingowo „Wielka Pętla” jest zorganizowana perfekcyjnie, i ilość wejść antenowych w „prime time” na antenie Eurosportu robi robotę. Impreza „żyje” już na wiele tygodni przed startem, i wcale nie dlatego, że jest to największa impreza w kalendarzu. Nie tylko dla tego powodu. Są tego świadomi więc, najwięksi gracze na rynku, najlepsze marki i stojący za nimi spece od marketingu. Wiedzą to też wszyscy mniejsi, a równie „kumaci” i ogarnięci marketingowo ludzie biznesu, przedsiębiorstwa, że wspieranie zawodowców, sportowców z PRO peletonu przynosi owoce. I nie tylko kolarzy, pokroju Rafała Majki.

Tak się składa, że w grudniu 2014 miałem przyjemność spotkać się w cztery oczy i porozmawiać z Rafałem, o tym wszystkim. A więc w okresie przed rozpoczęciem obecnego sezonu, a chwilę po zakończeniu poprzedniego – tegoż pamiętnego, w którym to Rafał wspiął się na kolarski szczyt, dosłownie i w przenośni, wchodząc do wąskiego grona NAJlepszych, w peletonie, dzięki koszulce w czerwone grochy najważniejszej imprezy – zostając królem gór Tour de France. Rozmawialiśmy więc o całym tym poruszeniu, i zainteresowaniu, które nagle wywołał, swoimi „górskimi”, kolarskimi poczynaniami. Ale i o tym, jak wiele firm w Polsce (które nagle obudziły się i odezwały do Rafała, aby wykorzystać jego sukces), a stojący za tymi firmami przedsiębiorcy, czy osoby odpowiedzialne za marketing, nie zdają sobie kompletnie sprawy z tego, jak wygląda codzienne życie i praca kolarza, jego dyspozycyjność/dostępność (a raczej brak), przez co „przestrzelają” i nie trafiają z pomysłami, na taką współpracę.

Kolejną sprawą wołającą o pomstę do niebios jest to, iż wspomnianym wyżej firmom, wydaje się, że JEDYNYM pożytkiem (i sukcesem) marketingowym z takiego sportowca musi być jego fizyczna, namacalna obecność, na co dzień, aby mogło to przynieść sukces marketingowy sponsorowanej firmie, produktowi czy świadczonej przez nie usłudze. Na tym pomysłowość firmy na współpracę się kończy. I celowo nie użyłem „kreatywność we współpracy”, bo tej przy takim podejściu ze strony firmy, być po prostu nie może, nie ma jej!.

Nie jest również nigdzie powiedziane (o czym chyba firmom zdaje się nie wiedzieć), że tylko zwycięstwa sportowca, to jedyny powód i sposobność do budowania marketingu, komunikacji firmy jej z otoczeniem (z partnerami, klientami, itd.). Widać to gołym okiem, na przykładzie wielkiego skoku i szumu medialnego w ciągu 24-48 godzin po wielkim zwycięstwie Rafała na 11 etapie Tour de France, po czym tak szybko jak podskoczyło, tak szybko i ucichło…

I nie chodzi o to, że nie ma być tego szumu, gdy Rafał wygrywa. Bo ma być, jak najwięcej, jak najczęściej, jak najlepiej. Tyle że pytanie pozostaje niezmiennie to samo – „a co pomiędzy” z działaniami marketingowymi, wizerunkowymi, medialnymi? Ano nic. Wielkie – NIC. Jakże to typowo „polskie”, znane, powszechne… WSZYSCY BUDZĄ SIĘ W DNIU TRIUMFU Rafała Majki, podczas gdy i „tydzień wcześniej” jak i „tydzień później” jak ich nie było, i cisza, tak cicho przed, tak cicho po…

Nie tylko samych firm, nieświadomych potencjału. Także w sferach rządzących, którzy pamiętają o naszych sportowcach, zawodowcach, dopiero po zwycięstwie, a chwile przed, trudno było ich szukać. Kogokolwiek. A przecież promocja kraju, i tego co najlepsze, właśnie poprzez takie wybitne jednostki jak Rafał Majka (czy Michał Kwiatkowski), czy kilku innych, best of the best, w swojej sportowej dyscyplinie, na międzynarodowej skali, to najlepsze z możliwych – narzędzie. Ale jak widać, nie u nas… To znaczy, no właśnie….nic nie widać…

O zwycięstwie Rafała Majki – POLAKA Z ZEGARTOWIC – podczas górskiego, 11 etapu Tour de France, napisał caly świat. The guardian, BBC, DailyMail, Independent, USA Today, The Times, France24, i dziesiątki innych gazet, stacji, mediów.

Rafał Majka „już jutro” – o czym pewnie większość marketerów i firm w Polsce (z kolarskiej branży też, a te spoza branży, tym bardziej) nie wie – jest naturalnym następcą do objęcia tronu, po Alberto Contadorze, z którym jeździ w jednej drużynie. Contadorze, którzy „już za chwilę” kończy karierę i odchodzi na kolarską emeryturę. Rafał Majka „już dziś” – niezależnie czy wygra kolejny górski etap czy nie – jest wybitnym sportowcem, jest w wąskim, elitarnym gronie Najlepszych sportowców, kolarzy na świecie. Tym samym gronie, co Alberto Contador, Chris Froome, i kilku innych. Dostępność kalendarza startów w ciągu roku, Rafała Majki, czy każdego innego, nie jest tajemnicą. Wystarczy zapytać – i zadziałać – odpowiednio, kreatywnie. O, i to chyba słowo klucz, w tym wszystkim…

Tyle tylko, że bardzo fajne, ciekawe pomysły (widziane na co dzień, przez cały rok) jak i te pomysły generowane właśnie „przy okazji” (zwycięstwa) możemy dostrzec jedynie u naszych zagranicznych sportowców – „odpowiedników” Rafała Majki (innych dyscyplin także) i stojących za nimi firmami, marketerami, tworzącymi te pomysły, na swoją markę, na przekaz, na komunikację, za pomocą tego sportowca, PRZEZ CAŁY ROK. Podczas gdy u nas, jak widać – to widać pojedyncze strzały, od okazji, do okazji. Przewidywalnie, klasycznie, „po polskiemu”. A to nawet nie stoi obok słowa „kreatywność”.

Więc jest, jak jest. I jest to głębszy i szerszy problem, dla całego środowiska sportowego, dla współpracy najlepszych sportowców z biznesem – firmami, marketerami, niż tylko kwestia, ile dany sportowiec i firma może zyskać, ugrać. To przede wszystkim strata, ogromna strata, każdego dnia, dla obu stron, z niewykorzystanego potencjału Mistrza, mając go, NAJlepszego sportowca, rangi międzynarodowej, znanego na całym świecie. Mając go pod ręką, a korzystać z tylko „od okazji”, jeden raz, kilka razy w roku. Świadomość tego, że tak jest, tak słabo jest, naprawdę boli… A świadomość (i wiedza, kreatywność) jak mogłoby być, ile może się ‘dziać” dobrego….. ehhh, szkoda słów, na tych, co i tak nie zrozumieją. Lepiej spotkajmy się więc i porozmawiajmy o tej kreatywności, z tymi, którzy ją mają, wiedzą jak, są wizjonerami, są „do-erami”

Z kolarskimi pozdrowieniami i życzeniami sukcesów (i kreatywności, przez cały rok, nie tylko od święta)

Jaroslav Waśkiewicz
Szefuńcio Sralpe Polska

Photo: Tim De Waele | TDWsport.com

Poprzedni artykułTour of Qinghai Lake: kolejna wygrana Marko Kumpa
Następny artykułSkąd biorą się kategorie podjazdów?
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments