Największy pechowiec tego sezonu – Simon Gerrans, założył dziś różową koszulkę lidera Giro d’Italia.
Australijczyk wraz z kolegami z ekipy Orica GreenEdge, wykręcił dziś najlepszy czas na niespełna 18 kilometrowej czasówce do San Remo. Wicemistrz świata nie krył radości na mecie, zwłaszcza, że przez kontuzje w tym roku ma zaledwie 14 dni wyścigowych w nogach.
„To niesamowite, że udało nam się zrealizować nasz cel. Ten etap był naszym głównym założeniem przed startem. Jestem dumny z tego, że mogłem jako pierwszy przekroczyć linię mety i założyć różową koszulkę. Dla mnie ten sezon jest bardzo ciężki. Dwie kontuzje w krótkim okresie czasu, mocno poprzestawiały moje plany na ten rok. Musiałem odpuścić wiosenne klasyki, ale dzięki temu pojawiłem się na Giro. Teraz będziemy starali się jak najdłużej prowadzić w wyścigu” – powiedział Gerrans.
Dumy ze swojego teamu nie krył również menadżer Orica GreenEdge – Matt White.
„Spełniliśmy swój cel. Przyjechaliśmy tu po ten etap i można powiedzieć, że jesteśmy rozliczeni. Jedno zwycięstwo nie oznacza jednak, że przestaniemy walczyć. Nasza taktyka to zwycięstwa etapowe, ale mając już jedno na koncie, nie mamy wielkiej presji na wynik. Jeśli szczęście dopisze, to z pewnością coś wpadnie jeszcze na nasze konto. Cieszę się, że Simon pojedzie w różowej koszulce. Dla niego to bardzo trudny okres spowodowany kontuzjami. Jeśli chodzi o obronę koszulki, to musimy podejmować mądre decyzje na kolejnych odcinkach. Musimy pamiętać, że mamy w składzie Michaela Matthewsa, który jest szybszy od Gerransa w płaskich końcówkach”, powiedział.
Fot: Giro d’Italia