Szczęśliwe dla nas Mistrzostwa Świata w Ponferradzie pozostawiły małe miasteczko w Hiszpanii ze sporym kłopotem. Najbardziej zachowawcze źródła podają 2.7 mln euro, chociaż podaje się też czarny scenariusz mówiący o 9 milionach.
Priorytetem dla gospodarza mistrzostw, miasteczka usytuowanego w północno-zachodniej Hiszpanii, było pozbycie się finansowego bólu głowy. Całkowity zakładany koszt 8-dniowego wydarzenia wynosił około 11 milionów euro, z czego prawie połowa – pięć milionów – miała być zapłacona UCI.
Podczas gdy samorząd Castille i León zapewnił pieniądze dla UCI by utrzymać zawody, wysokie podatki odrzuciły większość sponsorów. Tylko siedmiu zgodziło się finansować wyścigi, podczas gdy organizatorzy skontaktowali się z blisko 300 firmami. Niedawno opublikowane dane pokazują, że tylko 1,4 miliona euro zostało pokryte ze źródeł sponsorskich.
Fakt, że najbliższe duże miasto, León, oddalone jest od Ponferrady dobre 75 minut jazdy, nie pomógł w uzyskaniu zakładanej liczby fanów. AS podał, że sprzedaż biletów i najlepszych miejsc obserwacyjnych przyniosło 31 919 euro za cały tydzień ścigania. Biuro podróży odpowiedzialne za mistrzostwa odzyskało tylko 40% z wkładu wynoszącego 500 000 euro. Miniaturowy cech postawiony specjalnie niedaleko mety przyniósł ułamkowy zysk w postaci 1836 euro.
Zakładane straty już wynoszą 2.7 miliona euro, ale pełne wyliczenia nie będą dostępne przed tegoroczną jesienią. Prawdopodobnie trzeba doliczyć 5 milionów euro długu wobec UCI oraz około miliona wydanego na roboty drogowe na trasie mistrzostw. Jeśli potwierdzą się najgorsze zapowiedzi, dług wyniesie około 20 procent rocznego budżetu miasta.
Problemy finansowe nie wpłynęły na przebieg mistrzostw, które rozegrane zostały bardzo płynnie. Dla kibiców oraz mediów nie było większych problemów z hotelami i dojazdami w najbliższej okolicy. Jeszcze w trakcie zawodów UCI dało Ponferradzie pełne poparcie i wyraziło zadowolenie z organizacji.
Źródło: cyclingnews.com
Michał Kapusta