Peter Sagan to wielka nadzieja zarówno Olega Tinkova, jak i kibiców ze Słowacji na zwycięstwa w światowym kolarstwie. W ostatnim czasie nie wygląda to jednak zbyt różowo.
Sytuacja Piotrka wygląda podobnie do polskiego kolarstwa sprzed kilku lat – jest nieźle, są miejsca na podium, w pierwszej dziesiątce, ale brakuje kropki nad „i”, jakiegoś zwycięstwa. Jest trzykrotnie miejsce drugie (m.in. dzisiejszy etap na Tirreno), są miejsca czwarte, piąte, siódme. Tylko tych jedynek jakoś brakuje, a przecież w kolarstwie liczą się tylko zwycięstwa.
O ile przegrana w Strade Bianche to raczej kwestia słabej formy, to na finiszach z peletonu nie jest źle. Zwłaszcza, że Sagan jest w nowej ekipie, która nie bardzo radzi sobie w rozprowadzaniu. Dobitnie pokazuje to właśnie dzisiejszy etap włoskiego wyścigu, gdzie perfekcyjnie ustawione pociągi Omegi, Gianta czy Sky wyciągały swoich sprinterów na dogodne pozycje (jak się skończyło to inna sprawa). Tinkoff – no cóż, krótko mówiąc rządził chaos i ciągłe poszukiwanie swoich kolegów w peletonie.
Sagan nie traci nadziei, zauważając, że jest coraz lepiej. Wielu kibiców oczekuje jednak dużo więcej od kolarza, który trzykrotnie z rzędu zabrał do domu zieloną koszulkę Tour de France.
„Drugie miejsce jest zawsze lepsze niż trzecie czy czwarte… Próbowałem wygrać, ale Debusschere trochę ruszył rowerem w bok i „liznęliśmy” się kołami, a ja musiałem przestać pedałować. Ponownie spróbowałem, ale to był szalony sprint. Dzisiaj było ważne by uniknąć kraks i kontuzji. Rozpocznę trzeci etap jako wicelider i zobaczymy co się wydarzy.”
Z pewnością wielką pomocą obdarzy Sagana Daniele Bennati, który zna trasę piątkowego etapu jak własną kieszeń. Skoro forma Piotrka idzie w górę, to wiosenne klasyki będą w nim miały kolejnego faworyta. Przydałoby się wreszcie wygrać jeden z monumentów, tego na pewno brakuje na tablicy zwycięstw Słowaka.
Najbliższe cele Sagana to Milan – San Remo, Flandria oraz Roubaix.
Michał Kapusta
Foto: Tinkoff-Saxo