Co o swoim dzisiejszym sukcesie miał do powiedzenia Bradley Wiggins?
Wszyscy spodziewaliśmy się, że w jeździe na czas elity mężczyzn rekordowy czwarty tytuł z rzędu zdobędzie Tony Martin. Czekała nas jednak niespodzianka – o około 26 sekund pokonał go Bradley Wiggins, który w tym sezonie borykał się z różnymi trudnościami. Być może dlatego zwycięzca Tour de France z 2012 roku wydawał się wyjątkowo poruszony:
Chodzi o to, że naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Przed startem wiedziałem, że mam dobrą nogę. A kiedy tylko zobaczyłem trasę, zdałem sobie sprawę, że to moja jedyna szansa na pokonanie Tony’ego. Ten rok był pełen wzlotów i upadków. Nie pojechałem na Tour de France, wspominał Anglik. Po prostu trenowałem według mojego planu. Tak wiele razy byłem w podobnej sytuacji w przeszłości, że kiedy wiem, że jestem w dobrej formie, czuję się zrelaksowany, wiem co robić na trasie. Wiedziałem, że różnica powstanie w samej końcówce, na ostatnim okrążeniu. Doskonale rozłożyłem siły i na tym odcinku wciąż miałem rezerwy. Nawet na ostatnim zjeździe, kiedy słyszałem, że mam 10 sekund przewagi i cały czas jechałem na maksa. Nie chciałem ryzykować.
Chciałbym zadedykować to zwycięstwo mojej rodzinie, ponieważ byli przy mnie przez całe lato i nie opuścili mnie, kiedy w lipcu musiałem zostać w domu przed telewizorem. To moje ostatnie Mistrzostwa Świata w jeździe na czas i zakończyłem je ze złotym medalem. Dodanie tego tytułu do tytułu krajowego i olimpijskiego oznacza, że mam cały zestaw. Razem z sukcesami osiągniętymi na torze to fantastyczne, cieszył się Wiggins.