Rui Costa pod koniec ubiegłego sezonu zaskoczył wielu kibiców, podpisując kontrakt z Lampre-Merida. Po kilku tygodniach w nowej grupie stwierdza, że był to dobry wybór.
„Ten zespół mi pasuję. Czuję się zaszczycony, że Lampre-Merida wita mnie jako swojego lidera”, powiedział podczas prezentacji teamu na Majorce.
„We Włoszech czuję się szczęśliwie, bo w czasach gdy byłem młodzieżowcem, wygrywałem tutaj ważne wyścigi. Kocham ten kraj, bo przecież właśnie w nim zostałem mistrzem świata. Odkąd dowiedziałem się, że będę we włoskiej drużynie – poprawiam swoje umiejętności posługiwania się tym językiem. Zostałem serdecznie przywitany, a drużyna chce mnie jako lidera”, opowiadał aktualny mistrz świata.
Portugalczyk zdaje sobie sprawę, że jego ubiegłoroczny sukces jest wielkim wydarzeniem dla kolarstwa w swoim kraju. „To było zaskoczenie nawet dla mnie. Nigdy nie spodziewałem się, że w takim stylu wygram mistrzostwa. Dzięki temu chciałbym zrobić coś dobrego dla kolarstwa w Portugalii. To mały kraj. Mamy niewielu zawodowców, ale za tą są na wysokim poziomie. Wyjazd za granicę, daje nam szansę na rozwój”, dodał były kolarz Movistaru.
Costa pytany był także o obciążenie jakie związane jest z posiadaniem tęczowej koszulki na piersiach. Dziennikarze przytaczali mu przykład Philippe`a Gilbert, który w barwach mistrza świata nie mógł się przełamać. „Wiem, że wszyscy będą na mnie patrzeć. Koszulka to coś specjalnego i cały peleton ma świadomość jej obecności, ale oczywiście – postaram się coś wygrać w tym roku”, zakończył z uśmiechem na twarzy.
Foto: bettiniphoto.net
Andrzej Gucwa