Piotr, przede wszystkim gratuluję zdobycia tytułu Mistrza Polski w drużynowej jeździe na czas, jak podsumujesz ten wyścig? Jak cenne to dla Ciebie trofeum?
Niewątpliwie to mój życiowy sukces – pierwszy tytuł mistrza Polski i to w seniorach (uśmiech), bardzo się cieszę z tego medalu, a razem ze mną wszyscy znajomi, rodzina i cała Sokółka. Wszyscy wierzyliśmy, że w końcu uda się osiągnąć sukces tego pokroju. Jazda na czas z takimi profesorami jak Robert, Marcin oraz z kolegą Jarkiem to czysta przyjemność. Nie sądziłem, że można tak równo i tak szybko jechać. Nie czułem zmęczenia, czułem tylko radość z jazdy. Ból był dopiero po mecie. Dzięki chłopaki za współpracę (uśmiech).
Przed nami Sokółka, jeden wyścig Proligi i niedzielny memoriał, marzy Ci się zwycięstwo „u siebie”?
Niezależnie od tego w jakiej jestem formie to wyścigi na własnym podwórku zawsze traktowałem jak mistrzostwa świata. Tym razem dyspozycja jest odpowiednia, a motywacja większa niż kiedykolwiek. Jednak pamiętajmy, że to jest sport i nie można przewidzieć końcowego rozstrzygnięcia. Zapewniam tylko, że będę walczył o zwycięstwo, a razem ze mną cały zespół.
Śp. Stanisław Kirpsza to Twoja rodzina, podwójny mistrz Polski w drużynowej jeździe na czas, tragicznie zmarły w 1980 roku.
Tak, był to brat mojego ojca.
Motywację będziesz miał podwójną?
Dokładnie, na starcie będę miał 30% dodatkowych sił. Pytanie tylko czy to wystarczy? W końcu ma przyjechać cala polska czołówka, plus zawodnicy zza wschodniej granicy.
Sezon szosowy powoli dobiega końca, jak krótko podsumujesz swój pierwszy rok w gronie seniorów?
W zasadzie to jest już piąty sezon w seniorach. Co prawda wcześniej byłem orlikiem ale i tak ścigaliśmy się razem z elitą. Ten rok nie układał się po mojej myśli, dużo walczyłem, starałem się, uciekałem, aż w końcu nadeszły drużynowe mistrzostwa polski i w końcu zrehabilitowałem się za wszystkie poprzednie niepowodzenia (uśmiech).
Dziękuję za rozmowę, życzę Ci abyś przypieczętował ten sezon zwycięstwem w Sokółce.
Dziękuję i pozdrawiam
Rozmawiał Marek