Ekipa BMC Racing na mecie dzisiejszego etapu Tour de France miała mieszane uczucia. Philippe Gilbert, wplątany w kraksę nie miał szansy zabłysnąć na finiszu, Cadel Evans natomiast uniknął kłopotów ale i tak nie udało mu się zwyciężyć.

Moim podstawowym celem było przebywanie z dala od problemów na trasie, drugim, dobry finisz. Zespół wspaniale mnie wspierał jednak w końcówce zwolniliśmy, przeciwko Saganowi niewiele można zrobić – stwierdził Evans na mecie.

Gilbert do Boulogne-sur-Mer dojechał z niemal 8 minutową stratą do zwycięzcy. Nic dziwnego, że nie miał on ochoty na rozmowy z dziennikarzami, jak zapewnił jednak dyrektor sportowy drużyny, John Lelangue, Gilbert nie odniósł poważniejszych obrażeń.

Pech Belga może być przewrotnie szczęściem Evansa, dla którego jak dotąd wszystko idzie dość gładko, a teraz pewnie zyska kolejnego pomocnika.

Musimy złapać swój rytm, rozkręcamy się i z pewnością na kolejnych etapach będzie coraz lepiej – podkreślił Evans – Wracamy do starych nawyków, Tour to wielki wyścig i damy z siebie wszystko, zabawa dopiero się zaczyna – zakończył.

Natalia

Poprzedni artykuł„Wszyscy mi mówią bym wygrywał to wygrywam!”
Następny artykułZapowiedź 4 etapu Tour de France 2012 (video)
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments