2011 rok to dla Mattiego Breschel`a rehabilitacja kontuzjowanego kolana i wielki pech. Duńczyk odczuwa głód zwycięstw, po tym jak przeszedł sezon temu do Rabobanku, by walczyć o zwycięstwa w klasykach.
„Celem są zwycięstwa. Teraz tylko po to trenuje”, opowiada kolarz. „Nie ukrywam, że tęsknie za momentami, w których byłem pierwszy na linii mety”.
Jego najlepszym wynikiem w wyścigu klasycznym, to zwycięstwo w Dwars door Vlaanderen w 2010.r. Breschel uważa jednak, że stać go na lepsze rezultaty. „Nie rzuciłem jeszcze ręcznika na deski. Klasyki to moje marzenie, które chcę spełnić”.
Żeby spełnić swoje marzenia, ambitny zawodnik musi najpierw uporządkować sprawy zdrowotne. „Trzeba mieć szczęście, a leczenie musi być idealnie. Należy unikać chorób i raczej nie praktykować gwałtownych obciążeń”, powiedział.
„Nowy sezon rozbieram na małe części. W tej chwili, najbardziej myślę o Tour of Flanders i Mediolan-San Remo”, powiedział były medalista mistrzostw świata o nadchodzącym roku.
W 2010.r, 27-latek przeszedł operację chorego kolana. Po zabiegu wydawało się, że z jego nogą wszystko jest w porządku. Bóle powróciły jednak w lutym 2011 r., kiedy to musiał wycofać się z Volta ao Algavre. Do startów powrócił dopiero pod koniec maja. Straconą wiosnę i lato, chciał poświęcić na wrześniowe Mistrzostwa Świata w Kopenhadze. W tym celu startował w Vuelta a Espana, gdzie na szóstym etapie złamał dwa palce u prawej ręki, co oznaczało dla niego koniec marzeń o dobrym występie w 2011.r, w jakimkolwiek wyścigu.
Andrzej
