Czy zastanawialiście się kto był najbardziej zapracowanym zawodnikiem minionego sezonu? Kto spędził najwięcej dni na rowerze i przejechał najwięcej kilometrów? A więc fanfary i…. the winner is: Jakob Fuglsang z Leopard-Trek!
Jego wynik to 104 dni wyścigowe i 16450 kilometrów. To tak jak przejechać 5 razy samo Tour de France i obrócić 8 razy z Warszawy do Rzymu. Przypominam – mówimy TYLKO o kilometrach wyścigowych.
Urodzony w Genewie Duńczyk na poważnie zaczął sezon w lutym na Tour of Oman. Następnie było Criterium International, wyścig Dookoła Kraju Basków, Amstel Gold Race, Liege-Bastogne-Liege, Tour of California, Tour of Luxemburg, Tour de Suisse, Tour de France, Tour of Denmark, Vuelta Espana, Giro dell’Emilia, Mistrzostwa Świata i Giro di Lombardia – aby wymienić najważniejsze.
Bedąc solidnym góralem jeżdzącym w jednym teamie z braćmi Schleckami oraz Fabianem Cancellarą ciężko jest oczywiście o możliwość indywidualnego sukcesu, ale Jakob wykorzystał okazje, które miał, w sposób optymalny. Zajął wartościowe 4 miejsce w Amstel Gold Race, odnotował etapowe zwycięstwo w rodzimym Tour of Denamrk oraz jednodniowe liderowanie Vuelty, którą zakończył ostatecznie na 11 miejscu. Pomimo niesamowicie aktywnego sezonu i niezłych rezultatów Jakob po fuzji Leoparda z Radioshackiem miał sporo wątpliwości, czy dostanie propozycje przedłużenia kontraktu. Sytuacja jednak rozwinęła się w dobrym kierunku i Duńczyk, nie dość, że dostał gwarancję zatrudnienia w nowej supergrupie na 2012, to na dodatek obiecano mu rolę lidera na Giro di Italia 2012. Zapowiada się więc kolejny „koński” sezon.
Zresztą coś musi być w tych Duńczykach. W rankingu „stachanowców” peletonu drugi był Nicki Sorensen, a trzeci Lars Bak!
Może to sprawa Smorrebrod?
Bartek