Alberto,  od 2007 roku stałeś najlepszym kolarzem swojej generacji w wyścigach wieloetapowych, wygrałeś 3 razy Tour de France, 2 Giro d’Italia i raz hiszpańską Vueltę. Jednak w ostatnich latach jesteś także krytykowany, szczególnie po wykryciu w Twoim organizmie śladów clenbuterolu, w 2010 roku. Jak widzieliśmy w przeszłości na przykładzie Lance Armstronga, wielcy mistrzowie są pod stałą kontrolą i ciągłym ostrzałem krytyków. Czy byłeś przygotowany na taką krytykę?

Gdy patrzę wstecz na moją karierę, widzę, że zawsze były jakieś problemy, które przysparzały dużo stresu. W 2004 roku miałem tragiczny wypadek, w którym doznałem urazu mózgu, ciężko walczyłem o powrót do zdrowia. Później upadek mojego pierwszego zespołu, Liberty Seguros w 2006 roku w wyniku Operación Puerto… W 2008 zostałem wykluczony z udziału w Tour de France, natomiast w 2009 problemem były moje skomplikowane relacje z Lance’m… Więc cóż, patrzę na moją karierę jak na długi test odporności na stres. W ten sposób minione 9 lat przygotowało mnie do tego, co dzieje się wokół mnie teraz.

Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy widziałeś wyścig kolarski, kiedy poczułeś zainteresowanie tym sportem?

Miałem wtedy jakieś 12 lat, razem z moim bratem, Franem, oglądałem w telewizji jak Miguel Indurain wygrywa Tour de France. Wydaje mi się, że to było już jego czwarte zwycięstwo… Chciałem robić to samo, chciałem jeździć ale nie mogłem… Moja rodzina nie miała wystarczająco dużo pieniędzy, nie mogli kupić mi roweru. Zacząłem więc jak każdy hiszpański dzieciak, od piłki nożnej, ponieważ ten sport nie niósł ze sobą żadnych kosztów.

Pamiętasz swój pierwszy rower?

O tak! To był naprawdę stary rower marki Orbea, ledwo jeździł, musiałem używać obydwu rąk żeby lekko przyhamować. Mimo tego byłem bardzo szczęśliwy, że wreszcie go miałem.

Zacząłem jeździć i jeździć, pamiętam, że siodełko było bardzo niewygodne, w końcu moja mama wzięła naramienniki z jednej ze swoich bluzek i wszyła je w moje spodenki. Moje pierwsze kolarskie spodenki były domowej roboty! A jeśli było naprawdę zimno brałem skarpetki i robiłem z nich ogrzewacze na ramiona.

Kiedy uświadomiłeś sobie, że masz prawdziwy talent?

Kiedy ja zaczynałem, mój brat Fran trenował już od pewnego czasu, jednak po 2 miesiącach byłem od niego lepszy. Później, gdy miałem 15 lat, dołączyłem do lokalnego klubu, Uni Pinto i niemal od razu przeskoczyłem do wyższej kategorii wiekowej, ponieważ byłem lepszy od wszystkich w moim wieku i nie bardzo miałem z kim rywalizować. To zabawne, kiedy o tym teraz myślę. Indurain był wtedy hiszpańskim bohaterem, uwielbiali go wszyscy, ale nie ja. Dla mnie idolami byli Marco Pantani i Lance Armstrong, uwielbiałem ich styl, to jak atakowali, właśnie taki chciałem być.

Masz reputację agresywnego kolarza, który potrafi wygrywać przez cały rok. Skąd wziął się ten niepohamowany apetyt na wygrywanie? Wydajesz się być łagodnym człowiekiem…?

Sam nie wiem, to zabawne, tak jakbym prywatnie był zupełnie innym człowiekiem. Kiedy wsiadam na rower myślę tylko o zwycięstwie, tym co mnie napędza jest rywalizacja. Wielu zawodników skupia się tylko na Tour de France, ja natomiast potrzebuję wygrywać przez cały rok… Myślę, że to naprawdę pomaga mi gdy wreszcie staję na starcie francuskiego Touru, ponieważ mam świadomość, że trenowałem wygrywanie przez cały rok. Zresztą nie tylko wygrywanie, również obronę swojej pozycji. Trenowaliśmy to wszyscy, zarówno ja jak i moja drużyna, a to bardzo ułatwia radzenie sobie z presją obrony żółtej koszulki.

Zawsze tak lubiłeś współzawodnictwo?

O tak. Bez znaczenia czy grałem w piłkę czy na konsoli, zawsze kochałem rywalizację. Było jednak coś, co mnie niejako naznaczyło. Nie mówię o tym dużo, chodzi o mojego młodszego brata, Raula, który urodził się niepełnosprawny. Mój ojciec musiał zrezygnować z pracy, by się nim opiekować, to wpłynęło na całą rodzinę, wszyscy czujemy się za niego odpowiedzialni.

Poza tym wypadek w 2004 roku, kiedy niemal skończyłem swoją karierę. Takie wydarzenia sprawiają, że musisz szybko dorosnąć…

W tym roku przegrałeś pierwszy Wielki Tour od 2007 roku, kiedy zrozumiałeś, że nie masz już szans na zwycięstwo?

Od samego początku wszystko szło źle…  Już pierwszego dnia uczestniczyłem w kraksie, drugiego moja strata jeszcze się powiększyła. To zmusiło mnie do bardziej agresywnej jazdy, by urywać sekundy gdziekolwiek mogłem. Zrozumiałem, że przegram na mecie w Galibier, mój organizm po prostu powiedział „STOP”. Jednak cały wyścig zakończyłem w dobrym nastroju; dobrze też pojechałem czasówkę, no i byłem mocny na Alpe d’Huez…

Dlatego więc na Alpes d’Huez zaatakowałeś? Liczyłeś na to, że uda się jeszcze wszystko odwrócić?

Nie, chciałem się po prostu dobrze bawić, rezultat był bez znaczenia. Jesteśmy przecież aktorami, a Tour de France to nasza scena! Zazwyczaj w wyścigu musimy wszystko kalkulować, patrzeć co robią rywale. Wtedy nie musiałem oglądać się na nikogo, więc uciekłem i zrobiłem show!

Patrząc wstecz, mimo, że przegrałem we Francji to i tak nie zmieniłbym niczego w tym sezonie. Cieszę się, że miałem szanse ponownie zatriumfować w Giro d’Italia i pokazać moim włoskim fanom na ile mnie stać, gdy daję z siebie wszystko.

Już od ponad roku ciągnie się sprawa, o ujawnione w Twoim organizmie ślady clenbuterolu, w listopadzie zapadnie ostateczny wyrok. Z pewnością jesteś już sfrustrowany ciągnącym się procesem, jak Twoim zdaniem system antydopingowy powinien zostać udoskonalony?

Moim zdaniem lista zabronionych substancji powinna zostać zaktualizowana, bo nauka wciąż idzie naprzód. Jeśli chodzi o mnie, jest wiele naukowych dowodów, które potwierdzają moje wyjaśnienia, clenbuterol naprawdę może dostać się do organizmu poprzez jedzenie… Wygląda na to, że antydopingowe autorytety obstają przy swoim zdaniu, bo moja sprawa stała się bardzo głośna…

Ostateczna decyzja Trybunału, będzie przełomowa, nie tylko dla Ciebie ale i dla innych sportowców. Co jeśli zostaniesz uznany za winnego i zdyskwalifikowany na 2 lata?

Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ jestem przekonany, że zostanę uniewinniony.

 Źródło: www.bicycling.com

Foto: www.corvospro.com

Poprzedni artykułKurt Asle Arvesen kończy karierę
Następny artykułMark Cavendish oficjalnie w Sky Team!
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments