Zapowiadany na bardzo trudny etap, z trzema premiami górskimi HC, w tym metą usytuowaną 2645 m. n.p.m, najwyżej położoną w historii TdF, przyniósł oczekiwane emocje.

Trasa licząca 200,5 km, z legendarnymi podjazdami, zmuszała do aktywnej jazdy faworytów. Choć początek i pierwszy podjazd po Col Agnel 2744 m.n.p.m, nic takiego nie zapowiadał, ale tylko teoretycznie. Ucieczka złożona z 16 mniej liczących się kolarzy, rozpoczeła podjazd mając ponad 7 min. przewagi nad peletonem, w którym jechali faworyci. Na premii górskiej zameldował się pierwszy Igliński z Astany, po nim, w odstępach kilunastosekundowych przejechali pozostali towarzysze ucieczki. W peletonie panował spokój i wyczekiwanie. W ucieczce pozostało już tylko 11 zawodników w tym dwójka z Leopard Treck, Monfort i Posthuma ( celowo wymieniam tą dwójkę, jak się okaże było to zaplanowane, by wykonać ogromną i skuteczną prace na rzecz A. Schlecka ) którzy rozpoczynają podjazd. Od tego momentu rozpoczyna się wielkie ściganie.

W połowie wzniesienia rusza do ataku A.Schleck, nikt z faworytów nie reaguje, Andy spokojnie odjeżdża. Do mety pozostaje w tym momencie 60 km z finałowym, liczącym prawie 26 km podjazdem na „dach wyścigu”. Czy aby nie za wcześnie?. Do pomocy Luksemburczykowi zostaje oddelegowany z ucieczki Posthuma, który pociągnie swojego lidera przez jakiś czas pod górę. Jako pierwszy na drugą premię górską wjedzie ponownie Igliński, za nim koledzy z ucieczki, A. Scleck zamelduje się 6 -ty ze stratą 1,50 min., jednak nie to było interesujące, ważniejsza była strata do młodszego z braci Schleck, peletonu, w którym jechali Evans,F.Schleck, Contador, Basso, Cunego, S. Sanchez oraz lider wyścigu T. Voeckler, a ta wynosiła 2,15 min.

Monfort – drugi z Leoparda zawodnik, który jechał w ucieczce – „czeka” na Schlecka, by pomóc na zjazdach i dociągnąć do mocno zmęczonych Iglińskiego, Roche, Silina i Devenynsa. Ależ zagrywka pokerowa zespołu Leopard, teraz wiadomo po co wysłani zostali do ucieczki Monfort i Poshuma – jako „stacje przekaźnikowe”.

Ostatni podjazd, finałowy, Andy rozpoczyna z 3,00 minutową przewagą nad najgroźniejszymi rywalami, w tym momencie jest wirtualnym liderem. Peleton z liderami jakby zaskoczony, brak reakcji w dalszym ciągu trwa, nikt nie atakuje, ba, nawet mocniejszego tempa nikt nie dyktuje. Jak tak dalej pójdzie, to na szczycie różnica może być o wiele większa. Pierwsze sygnały zapowiadające sensacje, A.Contador, wcale nie jedzie na czele już bardzo małego peletonu, wciąż okupuje końcowe strefy. Emocje sięgają zenitu, gdy na 12 km przed metą przewaga samotnie już jadącego A.Sclecka wynosi 4:15 nad rywalami, którzy nie mogą widocznie się dogadać kto ma gonić.

Ostatecznie C. Evans wychodzi na czoło i będzie dyktował tempo prawie do końca, ciągnąc faworytów za sobą.

Trwa wielka walka z czasem z rywalami, ze słabościami, to co lubimy oglądać, i czym się emocjonujemy. Szkoda, że kazano nam na to czekać prawie trzy tygodnie…

Dwa kilometry przed metą, kiedy Evans zredukował przewagę do A.Schlecka na około 2,45 min. kryzys dosięga… Alberto Contadora. Hiszpan próbuje dociągnąć, jednak z każdym metrem Evans, Basso, F. Schleck i Voeckler – tak,tak lider wyścigu, którego dzisiaj na starcie wszyscy stawiali na straconej pozycji, zastanawiając się ile minut straci, walczy jak przystało na lidera. Rozpoczyna się dramat wielkiego Alberto, traci dystans z każdym metrem.

W końcu meta – pierwszy mija ją Andy Schleck po pięknej, wspaniałej ucieczce i fenomenalnej taktyce zespołu. Wszyscy wpatrzeni w stopery, z jaką stratą przyjedzie lider – drugi z wielkich bohaterów. Jako drugi melduje się F.Schleck, który przyjechał na czele grupki, w której był I.Basso, C.Evans i T.Voeckler tracąc … 2,21 min. To duża strata, jednak wystarczająca by utrzymać żółtą koszulkę, tym samym kolejny dzień heroicznej walki i obrony pozycji lidera, Vockler zapisze na swoją korzyść.

Przewaga 15 sekund jaką ma Francuz nad A. Schleckiem, pewnie jutro zostanie odrobiona, po to by do sobotniej czasówki młodszy z braci jechał jako ostatni i kontrolował wszystko i wszystkich.

Wielkim przegranym dzisiaj, został El Pistolero, stracił do Andy 3:50, do pozostałych rywali 1:30. Wyścig jeszcze się nie skończył, jutro kolejny górski etap, w sobotę czasówka, jednak straty poniesione, oraz forma jaką zaprezentował dzisiaj Contador, nie wróżą nic dobrego. Trzecie zwycięstwo oddala się i to raczej bezpowrotnie.

Artur

Poprzedni artykułOstatnie kilometry 18 etapu Tour de France (video)
Następny artykułZapowiedź II Memoriału Stanisława Królaka, 31.07.2011, Wołomin
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments