Organizm potrafi przystosować się chyba do każdych warunków, nawet do 'girowych’! Wpada się w ten rytm: 2 kawy na śniadanie, 2 przed startem… później 200-250km na rowerze, tyle samo w autobusie, masaż i kolacja już o 22.00.

Jak tu zasnąć, żeby do następnego dnia być na nogach i mieć w nogach..? Jakoś daję radę. Czuję się dobrze, nie cierpię zbyt wiele. Staram się zabierać w ucieczki, ale takie które mają szansę dojechać, dotychczas żadnej nie udało się, więc nie mam co narzekać. Wczoraj marzyło się, żeby poznawać Etnę w nieco mniejszym towarzystwie, nie wyszło, więc starałem się jak najwięcej pomagać Matteo, który wskoczył do pierwszej dziesiątki.

Plan na następne dni: próbować ucieczek, oczywiście to musi być 8-10 ludzi na płaskim… ale w głowie najbardziej mam etap do Castelfidardo. Tak nawiasem mówiąc, ciekawe jakie będą komentarze, jeśli jutro wygra Cavendish, który wczoraj pół Etny wjechał „na klamce”, żeby o 30sek zmieścić się w limicie czasu..?

Źródło: www.michalgolas.blogspot.com

Poprzedni artykułMłody Duarte przedwcześnie żegna się z Giro
Następny artykułTeam NetApp z Amagen Tour of California 2011
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments