Pierwsza meta pod górę… jest specyficzna, dość nerwowa. Każdy chce się przekonać jak kręci, spojrzeć w twarz przeciwnikowi.
Jak wcześniej pisałem, szybki wjazd, nie mający wiele wspólnego z górami, które będziemy musieli jeszcze pojechać. Dla mnie ważne, że noga dobrze się kręciła, bez większego obciążenia. Rzuciłem okiem na średnie tętno z całego podjazdu, daleko poniżej progu tlenowego. Dziś istotne było również to, że Nibali czuł się dobrze, że Alberto „popuścił” koła a Scarponi nie wygrał… nie potrzeba nam by ładował sobie morale.
Źródło: www.sylwesterszmyd.pl