Philippe Gilbert, który niedawno przedłużył kontrakt z drużyną Quick-Step Floors, skoncentruje się na próbie wygrania wyścigów Mediolan-San Remo oraz Paryż-Roubaix, by zostać pierwszym kolarzem we współczesnej erze kolarstwa, który zwyciężył w pięciu monumentach.
Jeśli Philippe to osiągnie, to stracę kupę pieniędzy. W kontrakcie ma za to zapewnioną ogromną premię, ale jeśli mu się to uda, na mojej twarzy pojawi się uśmiech. Tak jak Gilbert jestem człowiekiem, który lubi wyzwania
– powiedział belgijskiej gazecie „Het Nieuwsblad” Patrick Lefevere, szef drużyny Quick-Step Floors.
Zielone światło od szefa ekipy Quick-Step Floors potwierdza to, o czym po wycofaniu się z Tour de France z powodu problemów żołądkowych mówił sam Gilbert. Potem „Mr Cauberg” potwierdził, że marzy o wygraniu Mediolan-San Remo oraz Paryż-Roubaix w wypowiedzi komentującej przedłużenie kontraktu z Quick-Stepem.
Zresztą Gilbert niemal od zawsze preferował wygrywanie wyścigów, w których nie triumfował nigdy przedtem niż powielanie zwycięstw w tych samych imprezach. W 2015 roku powiedział magazynowi „Procycling”, że odpowiednie treningi oraz przeanalizowanie nagrań znajdujących się w serwisie YouTube z poprzednich edycji Paryż-Roubaix mogłyby zbliżyć go do wzięcia w dłonie legendarnej kostki bruku na welodromie w Roubaix.
Gdy oglądam ten wyścig w telewizji nie sądzę, żebym był gorszy od tych chłopaków [którzy je wygrywają]
– powiedział dwa lata temu Gilbert.
Philippe Gilbert pierwszy kolarski wyścig monumentalny w karierze wygrał w 2009 roku (Il Lombardia). W 2011 triumfował w Liège-Bastogne-Liège, a w tym roku po imponującej samotnej ucieczce liczącej 55 kilometrów wygrał Tour of Flanders.
Gdyby udało mu się wypełnić swoje palmarès zwycięstwami w „Primaverze” oraz w „Piekle Północy”, zostałby czwartym kolarzem w historii i pierwszym we współczesnej erze kolarstwa, któremu udało się tego dokonać. Ostatnim, który zapisał się w ten sposób na kartach historii jest Roger De Vlaeminck. Wcześniej byli to Rik Van Looy i oczywiście Eddy Merckx.