To na Michała Kwiatkowskiego postawił ostatecznie w Tokio selekcjoner reprezentacji Polski Piotr Wadecki, ale kolarz INEOS Grenadiers będzie starał się współpracować z Rafałem Majką. Obaj ukończyli Tour de France z dobrymi nogami i zamierzają rozegrać olimpijski wyścig na korzyść drużyny.
Kolarska reprezentacja Polski udzieliła wywiadu Telewizji Polskiej. My także staraliśmy się o rozmowy z biało-czerwonymi oraz z selekcjonerem Piotrem Wadeckim, ale niestety nie doszły one do skutku.
Michał Kwiatkowski jest zmotywowany i jak zwykle świetnie przygotowany pod każdym względem. Trenował w saunie, by imitować japoński upał albo też wstawał wcześnie rano, by w Tokio lepiej poradzić sobie ze zmianą strefy czasowej.
– W kwietniu próbowałem imitować te letnie warunki, korzystając z sauny. Ktoś może pomyśleć, że jestem z Polski, że wiele treningów spędziłem w minusowych temperaturach, ale tak naprawdę jestem ciepłolubny jak jaszczurka
– mówił pół żartem, pół serio Kwiatkowski i dodawał, że choć trasa jest bardzo wymagająca, to leży w jego guście:
– Trasa bardzo mi się podoba. Jest fajnie ułożona, choć oczywiście trudna. Fizycznie będzie wymagała od każdego zawodnika znalezienia wielkich pokładów sił. 230 kilometrów w ponad 30 stopniach, przy dużej wilgotności, a w dodatku nie będzie łatwo zapewnić bufetów stacjonarnych. To wszystko na pewno będzie dawało się we znaki
– ocenił Michał.
„Kwiato” zgadza się z tym, że ostatni podjazd Mikuni Pass będzie kluczowy dla losów wyścigu, choć zwrócił uwagę na to, że fakt, iż pozostanie z niego 30 kilometrów do mety otwiera szansę dla tych reprezentacji, które będą miały więcej niż jednego zawodnika.
– Tak naprawdę nie chodzi o liderowanie, bo myślę, że kluczem do zwycięstwa w tym wyścigu będzie odpowiednia komunikacja między sobą. Mówiliśmy o podjeździe Mikuni, który jest kluczowym momentem wyścigu, ale nie jest na tyle blisko mety, żeby nie można było próbować ugrać czegoś wspólnie. W momencie, w którym inne narodowości miałyby tylko jednego kolarza, a nas byłoby dwóch, to wówczas będziemy myśleć, jak wykorzystać dobre nogi, z którymi obaj z Rafałem wyjechaliśmy z Tour de France
– dodał Kwiatkowski.
Rafał Majka także podkreśla, że ważne będzie to, aby wraz Michałem Kwiatkowskim dojechali do końca ostatniego podjazdu. Żartował nawet, że oby nie stało się tak, jak w 2018 podczas MŚ w Innsbrucku, gdzie ostatecznie nóg nie miał ani on, ani Michał.
– Fajnie by było, żeby w [kluczowej fazie wyścigu] była nas dwóch, bo wtedy moglibyśmy ten wyścig dobrze rozegrać. Na przykład w grupce piętnastu zawodników. Wiadomo, że Michał jest szybkim zawodnikiem i na finiszu może to zaprocentować. Nie liczy się cel jednego zawodnika, tylko całej drużyny. Oby nie było tak, jak w Innsbrucku, że ani jeden, ani drugi nie miał nóg. Wypluć to. Jednak wszystko zależy od pogody, jest tutaj bardzo parno. Po Tour de France trudno się szybko zaaklimatyzować w takim klimacie. Powiem szczerze, że w ciągu ostatnich dwóch dni ciężko mi się tutaj śpi
– mówił uśmiechnięty Rafał Majka.
Z kolei selekcjoner reprezentacji Piotr Wadecki poinformował, że Polacy rozpoczną wyścig z nominalnym liderem Michałem Kwiatkowskim, któremu trasa w Japonii może bardzo dobrze odpowiadać. Oczywiście drużyna pozostanie w gotowości na ewentualne inne scenariusze. Maciej Bodnar zaś będzie miał za zadanie przede wszystkim dbać o odżywianie i nawodnienie Kwiatkowskiego i Majki oraz spróbuje przetrwać do ostatniego podjazdu.
– Oczywiście naszym liderem jest Michał Kwiatkowski. Jest bardzo zmotywowany, przygotowany do tego wyścigu i ta trasa, mimo że bardzo trudna mu odpowiada. Wielu powie, że jest ona skrojona pod górali, ale jestem przekonany, że Michał poradzi sobie na niej bardzo dobrze. Z moich obserwacji i z tego, co rozmawiałem z masażystami, dyrektorami sportowym i z nim samym, to wszystko, co robił na Tourze było robione z myślą o IO
– powiedział Piotr Wadecki.