Wczoraj Attila Valter spędził swój pierwszy dzień w różowej koszulce – dziś Węgier znów postara się o utrzymanie Maglia Rosa.
Były kolarz CCC Team z pewnością nie żałuje, że decyzje zespołu odebrały mu szanse na obronę tytułu zdobytego podczas ubiegłorocznego Tour de Hongrie. Poświęcił tę możliwość na rzecz drugiego w karierze startu w Giro d’Italia i dotychczas spisuje się w nim znakomicie.
Dzięki udziałowi w udanej ucieczce dnia na etapie do Sestoli i świetnemu występowi w czwartek (dojechał do mety w trzyosobowej grupce, w której znaleźli się jeszcze Vlasov i Yates) został nowym liderem wyścigu. Dzięki temu poprzedni, sprinterski 7. etap mógł przejechać w Maglia Rosa, co jest marzeniem wielu kolarzy.
Było zdecydowanie mniej nerwowo, niż dwa dni temu. Cieszę się, że właśnie tak wyglądał mój pierwszy dzień w różowej koszulce. Finał był bardzo wymagający, ale na szczęście uniknąłem kłopotów. Zazwyczaj miewam problemy z utrzymaniem się z przodu przodu, ale teraz to się zmieniło. Czułem, że dzięki koszulce rywale mają do mnie więcej respektu
– mówił cytowany przez biuro prasowe swojego zespołu.
Choć etapy sprinterskie bywają okrutne (Mikel Landa potwierdza), to jednak utrzymanie na nich koszulki lidera jest zazwyczaj tylko formalnością. Inaczej mają się sprawy na trudniejszych odcinkach i właśnie taki czeka nas dziś. Wprawdzie nie jest to typowy górski etap – łączne przewyższenie wynosi zaledwie 3000 metrów, ale to nie oznacza, że nie możemy spodziewać się żadnych różnic między faworytami. A te mogą popsuć humor 22-latkowi.
Ciężko powiedzieć, jak ułoży się ten etap. Może być bardzo trudno utrzymać koszulkę, a raczej nie będzie po naszej stronie. Jestem w dobrej formie i myślę, że mogę być w stanie utrzymać się z faworytami. Jednak z drugiej strony, moja przewaga nad Evenepoelem i Bernalem to tylko kilkanaście sekund. To bardzo niewiele, ale liczę na swój zespół, który już na 7. etapie odwalił kawał dobrej roboty
– zakończył.