fot. Kadr z transmisji w Eurosporcie

Kanarieberg, a właściwie zjazd prowadzący do niego, od dawna był znany w zawodowym peletonie jako jedno z najniebezpieczniejszych miejsc. Z powodu zagrożenia został kilka lat temu wycięty z trasy Ronde van Vlaanderen, a teraz zanosi się na to, że zniknie także z Dwars door Vlaanderen. Szef Flanders Classics, organizatora m.in. tych dwóch wyścigów, nie pozostawia złudzeń.

Od lat kolarski świat walczy o poprawę bezpieczeństwa zawodników biorących udział w zawodach. To właśnie głos samych sportowców sprawił, że Kanarieberg, a przede wszystkim poprzedzający go zjazd, zniknął z trasy Ronde van Vlaanderen. Organizatorzy, czyli Flanders Classics, pozostawili jednak to miejsce na trasie Dwars door Vlaanderen, a dzisiejsza kraksa pokazała, że ta decyzja źle się zestarzała. Najprawdopodobniej kolarski peleton po raz ostatni zawitał w tym miejscu.

Niestety, jasno widzimy, że mieliśmy rację, aby usunąć z trasy ten fragment ze zjazdem poprzedzającym Kanarieberg z Ronde van Vlaanderen. Niestety, dzisiejsze wydarzenia pokazują, że i w Dwars door Vlaanderen powinniśmy byli to uczynić. Nie zrobiliśmy tego wcześniej, gdyż Ronde jest większe, ważniejsze i szybsza. Tam jest jeszcze większa presja. Liczyliśmy jednak, że w poprzedzającym go klasyku będzie nieco spokojniej i będzie można pokonywać ten fragment. To niebezpieczny sport, ale nie możemy ryzykować zdrowia zawodników. To może być ostatni wyścig na Kanariebergu

— powiedział Sporzy Tomas Van Den Spiegel, dyrektor generalny Flanders Classics.

Ewentualna decyzja na przyszłość nie cofnie jednak czasu. Dzisiejsza kraksa na długo wyeliminowała m.in. Wouta van Aerta i Jaspera Stuyvena. Ten pierwszy ma m.in. złamany obojczyk i kilka żeber. Jak się okazuje Belg najprawdopodobniej był tym, który spowodował wypadek, albowiem zahaczył o koło jadącego przed nim Tiesja Benoota. Przy tych prędkościach reszta poszła już lawinowo.

Istnieje jedna droga, którą musimy jechać jeśli chcemy dojechać na Kanarieberg. Zjeżdżamy w dół i peleton osiąga prędkość nawet 90 km/h. Następnie droga zwęża się z trzech pasów do jednego. Myśląc o bezpieczeństwie musimy poważnie przyjrzeć się temu miejscu

— opowiadał niedawno w rozmowie dla Het Laatste Nieuws dyrektor wyścigu Scott Sunderland.

Słowa te jak widać zestarzały się bardzo źle. Na szczęście sam wypadek nie miał miejsca w najszybszym fragmencie zjazdu, ale jego skutki nadal są bardzo opłakane dla kilku kolarzy i mogą przyczynić się do trwałej zmiany na trasie tego klasyku.

Poprzedni artykułDwars door Vlaanderen 2024: Długa lista złamań Wouta van Aerta [wideo]
Następny artykułDwars door Vlaanderen 2024: Kto najmocniej ucierpiał w kraksach?
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments