fot. Soudal-Quick Step

Choć Ilan Van Wilder już na samym początku swojej przygody z zawodowym peletonem nazywany był przez niektórych potencjalnym następcą „Kanibala”, to na swoje zwycięstwo musiał czekać ponad półtora roku. Jednak w zeszłym tygodniu solidnie zabrał się do nadganiania zaległości.

Zaledwie 23-letni kolarz pokazał się bowiem ze znakomitej strony podczas Deutschland Tour. Zaczął swój występ od przyzwoitego występu w 2-kilometrowym prologu, na którym stracił 7 sekund do zwycięzcy. Jednak tym, co zapewniło mu końcowy sukces była akcja z kolejnego etapu.

Na ostatnim podjeździe zaatakował razem z Pavlem Sivakowem, z którym na szczycie wygrał potyczkę o trzy sekundy bonifikaty. Natomiast chwilę po zjeździe, gdzie do dwójki dołączył jeszcze Felix Grossschartner, okazał się najszybszy również w starciu o etapowe zwycięstwo.

I choć kolejne etapy również prowadziły po pagórkowatym terenie, to żaden z nich nie zakończył się sukcesem odjazdu, w składzie którego jechaliby faworyci klasyfikacji generalnej. Rywalizacja kończyła się albo finiszem z mniejszej lub większej grupy albo samotną akcją kolarza nieliczącego się w „generalce”. Duża w tym zasługa kolegów Van Wildera.

– Jestem zachwycony tym, co zrobiliśmy tutaj jako drużyna. Po tym, jak wygrałem drugi etap, chłopcy wykonali gigantyczną robotę, pomagając mi w utrzymaniu koszulki. Byli tam gdzie trzeba w najtrudniejszych momentach

– mówił rozanielony Van Wilder po swoim sukcesie.

Teraz Belg z pewnością liczy na to, że za trzy tygodnie w podobnym tonie będzie mógł wypowiadać się Remco Evenepoel. Jego słynniejszy kolega z zespołu jedzie przecież od soboty w Vuelta a Espana. Tym razem Van Wildera nie ma u jego boku, co jest pewną nowością.

Odkąd w 2022 roku stał się częścią Soudal-Quick Step, towarzyszył swojemu starszemu o kilka miesięcy koledze w obu jego wielkotourowych startach, za każdym razem będąc jego kluczowym pomocnikiem. Podobnie było zresztą w innych ważnych dla Evenepoela wyścigach, takich jak Liege-Bastogne-Liege czy Volta a Catalunya.

Jednak w te wakacje ewidentnie dostał od kierownictwa swojej ekipy nieco więcej luzu i świetnie go wykorzystuje. Na początku sierpnia o jego umiejętnościach mogliśmy przekonać się na własne oczy, gdy przyjechał na Tour de Pologne, które zakończył na 4. miejscu. Teraz, niedaleko naszej granicy znów pokazał się z bardzo dobrej strony i można zakładać, że w najbliższych miesiącach dostanie kolejne szanse na dopisywanie do swojego palmares nowych osiągnięć.

– Myślę, że znalazłem dla siebie odpowiednią rolę w tym zespole. Chcę w dalszym ciągu rozwijać się i osiągać dobre wyniki w wyścigach tego typu. Jednocześnie zamierzam pomagać kolegom w wielkich tourach. Teraz, już po tym sukcesie, nie mogę doczekać się startów w Kanadzie, gdzie mamy nadzieję sięgnąć po kolejne solidne wyniki

– zakończył i kto wie, może tym, który dostarczy te „solidne wyniki” będzie on sam?

Poprzedni artykułPlan Mathieu van der Poela na koniec sezonu
Następny artykułTour of Bulgaria 2023: Zwycięstwo etapowe Mateusza Grabisa
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments