A.S.O / Ashley & Jered Gruber / Tour de France 2023

To nie podjazdy Kraju Basków okazały się trudniejsze, niż wskazywały gołe liczby, tylko pewna drużyna postanowiła przedwcześnie włączyć tryb grillowania peletonu. W poniedziałek kolumna 110. edycji Tour de France przeniesie się na drugą część granicy, a wielkie nadzieje na swój pierwszy pojedynek żywić będą sprinterzy.

Obserwowanie Tadeja Pogacara i przygrywającej mu ekipy UAE Team Emirates budzi wewnętrzny konflikt: z jednej strony każe zastanawiać się, jak długo można nie uczyć się na własnych błędach, z drugiej zaś wywołuje ogłupiający entuzjazm dla energii i nieustającej woli walki 24-letniego Słoweńca.

Zgromadzeni na starcie 3. etapu sprinterzy będą mieć nadzieję, że dwukrotny zwycięzca Tour de France nie znajdzie na trasie z Amorebiety do Bajonny wystarczająco trudnych podjazdów, choć zaznaczyć trzeba, że po drobnych korektach jej przebiegu wspinaczki będzie nieco więcej, niż pierwotnie zakładano.

Poniedziałkowy odcinek liczy 193,5 kilometra ok. 2500 metrów przewyższenia (bez podawania konkretnej wartości, ponieważ w obliczu zmian nie jest to klarowne), a po starcie w Amorebiecie-Etxano trasa szybko odbija w kierunku wybrzeża, którego trzyma się niemal na całym dystansie.

Premiowane wzniesienia peleton pokona w pierwszej części etapu, a będą to kolejno Cote de Trabakua (4,1 km, śr. 5,4%), Cote de Milloi (2,3 km, śr. 4,5%), Cote d’Itziar (5,1 km, śr. 4,6%) i na papierze najtrudniejszy tego dnia, Cote d’Orioko Benta (4,6 km, śr. 6,3%). Wcześnie rozegrany zostanie też lotny finisz, zlokalizowany w miejscowości Deba na 66. kilometrze (dokładnie 65,7 km od startu).

Łuk, który trasa zatacza w głębi lądu już po francuskiej stronie granicy, w ostatecznej wersji trasy będzie nieco większy, zahaczając o dodatkowy nieklasyfikowany podjazd. Nie jest on na tyle trudny, by zupełnie zmienić oblicze poniedziałkowej rywalizacji, jednak ekipy posiadające w swoich składach bardziej wytrzymałych sprinterów mogą próbować go wykorzystać.

Finisz w Bajonnie rozegrany zostanie na szerokich ulicach, ale finałowe 5 kilometrów zawiera cztery ronda i jeden dość ciasny nawrót. Jest więc na co uważać.

Oto, co na temat 3. etapu 110. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 3, 3 lipca: Amorebieta-Etxano > Bayonne (193,5 km)

Grand Depart w Kraju Basków zwieńczy relatywnie łatwy etap z Amorebiety-Etxano do Bajonny, podczas którego uczestnicy Tour de France niemal niepostrzeżenie przemkną do Nowej Akwitanii.

Premiowane podjazdy znajdują się wyłącznie w pierwszej części liczącego 193,5 kilometra dystansu, a przewyższenie o wartości 2545 metrów co prawda zbliża ten etap do rejestrów typowych dla pagórkowatych klasyków, jednak płaska końcówka dość jednoznacznie wskazuje na finisz z dużego peletonu.

Dzień oddechu po dwóch wymagających odcinkach? A może chaos typowy dla pierwszych sprinterskich pojedynków?

Pogoda

W pierwszej części etapu pochmurno z szansami na deszcz, w okolicach Bajonny pełne słońce i temperatura do 24 stopni Celsjusza. Wiatr z północnego zachodu oznacza, że na dojeździe do miasta będzie on dla zawodników czołowy.

Faworyci

Pierwszy sprinterski etap to zawsze spora niewiadoma, a brak ustalonej hierarchii wśród najszybszych uczestników Tour de France z reguły generuje duży chaos w końcówce.

Jeśli sprint po punkty na lotnej premii podczas 1. etapu potraktować jako małą zapowiedź tego, co dopiero nadejdzie, świetne przyspieszenie pokazał wówczas Mads Pedersen (Lidl-Trek).

Tego rodzaju lekko pagórkowata trasa to też idealny teren dla Wouta van Aerta (Jumbo-Visma), Phila Bauhausa (Bahrain Victorious) i Biniama Girmaya (Intermarche-Circus-Wanty), ale przewyższenie o wartości ok. 2500 metrów są w stanie pokonać na papierze szybsi od nich Jasper Philipsen (Alpecin-Deceuninck) i Fabio Jakobsen (Soudal-Quick Step).

Jeśli tempo na trasie okaże się wysokie, w kłopotach mogą znaleźć się między innymi Dylan Groenewegen (Jayco AlUla), choć Holender pokazywał w ostatnim czasie bardzo wysoką dyspozycję, szukający rekordowego triumfu w Wielkiej Pętli Mark Cavendish (Astana Qazaqstan), Alexander Kristoff (Uno-X) i czyniący ogromne postępy Sam Welsford (dsm-firmenich).

W przypadku Caleba Ewana (Lotto Dstny), nie charakter poniedziałkowego etapu jest problemem, ale ciągnące się od miesięcy pasmo niefortunnych zdarzeń, które mocno podkopało pewność siebie 28-letniego Australijczyka.

Na niespodziankę może być stać Jordiego Meeusa (Bora-hansgrohe) i Corbina Stronga (Israel-Premier Tech).

Poprzedni artykułVictor Lafay: „Ten atak był zaplanowany”
Następny artykułPinezki na drodze podczas drugiego etapu Tour de France
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments