fot. ASO / Billy Ceusters

Za nami emocjonujące, choć zdominowane przez Demi Vollering i drużynę SD Worx ardeńskie klasyki. Zapraszamy na artykuł podsumowujący rywalizację pań w tygodniu, który jest jednym z najważniejszych w sezonie. 

Annus mirabilis Demi Vollering

26-letnia Holenderka została drugą kolarką w historii, której udało się wygrać wszystkie trzy ardeńskie klasyki w jednym sezonie. W 2017 roku dokonała tego Anna van der Breggen, która pełni teraz funkcję dyrektor sportowej w drużynie SD Worx, choć nie było jej w samochodzie zespołu podczas Liège-Bastogne-Liège. Warto również odnotować, że ten specyficzny hat-trick ustrzeliło wcześniej tylko dwóch przedstawicieli męskiego peletonu – Davide Rebellin (2004) oraz Philippe Gilbert (2011).

Vollering przyznała w rozmowie z mediami po zakończeniu „Staruszki”, że bardzo pragnęła zdobyć potrójną koronę w Ardenach, w związku z czym nałożyła na siebie dużą presję. Stresowała się tak mocno, że zmagała się z mdłościami, nie mogła jeść i kiepsko spała – chociażby w noc poprzedzającą Liège. Ostatecznie zrealizowała swój cel, przechodząc do historii kobiecego kolarstwa i wyrastając na jedną z najlepszych zawodniczek w peletonie. Tylko w tym roku zwyciężyła w Strade Bianche, Dwars door Vlaanderen, Amstel Gold Race, Walońskiej Strzale i Liège-Bastogne-Liège. Pierwszą część sezonu ma zatem rozliczoną na duży plus i do Tour de France Femmes z pewnością przystąpi z bardzo wysokim morale.

Niedosyt Kasi Niewiadomej

fot. Canyon-SRAM

Przed rozpoczęciem ardeńskiej kampanii, Kasia Niewiadoma mówiła, że jej celem jest zajęcie miejsca na podium w każdym wyścigu. Niestety nie udało się stanąć na pudle nawet raz. Najbliżej była w Amstel Gold Race, gdzie finiszowała czwarta. W Strzale i Liège zajęła jedenastą lokatę. Polka jak zwykle była obecna tu i tam, bliżej i dalej, ale w ostatecznych rozgrywkach zawsze przydarzało się coś, co uniemożliwiło jej walkę o to upragnione podium właśnie. W „Staruszce” Polka postanowiła nie czekać do ostatniej chwili i zabrała się w mocną ucieczkę, która uformowała się 75 kilometrów przed metą. Ostatecznie przebiła oponę i wróciła przedwcześnie do peletonu. Trudno dziś powiedzieć, co wydarzyłoby się, gdyby w czołówce w późniejszej fazie wyścigu znalazła się razem z Elise Chabbey.

Annemiek van Vleuten nie jest już kanibalem

fot. Movistar Team / Getty Sport

Annemiek van Vleuten startowała jak do tej pory w dziesięciu wyścigach i żadnego nie wygrała. Oznacza to, że na pierwsze zwycięstwo w sezonie czeka najdłużej od 2016 roku. Ani razu nie uplasowała się też na podium. Jej najlepsze rezultaty to czwarte lokaty – w klasyfikacji generalnej Setmana Ciclista Valenciana oraz Strade Bianche.

Oceniając Van Vleuten możemy przykładać wobec niej miarę, którą ona sama skroiła (czyli wygrywanie wszystkiego i zawsze) albo nieco mniej skrajną, według której należałoby oczekiwać od niej zwycięstwa w przynajmniej jednym wyścigu. Tak się jednak nie stało i to z jednej strony musi dziwić, a z drugiej doskonale znamy słowa piosenki śpiewanej przez Annę Jantar: „Nic nie może przecież wiecznie trwać…”, la la la.

Jest za wcześnie, aby wieszczyć koniec „Miek”, ale ten sezon z pewnością przyniósł pewnego rodzaju przełom. Spróbujmy się przez chwilę zastanowić, co może być powodem tego, że liderka kobiecej drużyny Movistaru przestała być (przynajmniej na chwilę) kanibalem.

Trzeba pamiętać, że dwukrotnie miała w tym sezonie pecha. Zarówno w wyścigu Omloop Het Nieuwsblad, jak i Ronde van Vlaanderen przewróciła się w kluczowych momentach, co wykluczyło ją z walki o najwyższe lokaty. W porządku. Ale już w pozostałych wyścigach nie miała wystarczającej mocy, aby odpierać ataki znakomicie przygotowanej ekipy SD Worx. Co prawda w Walońskiej Strzale przez moment można było pomyśleć, że wróciła stara wersja Holenderki (gdy atakowała na przedostatnim Mur de Huy), ale gdy na Cherave przyspieszała Vollering, musiała uznać wyższość swojej młodszej rodaczki.

Kto wie, czy Van Vleuten nie płaci za przekraczanie limitów organizmu w ubiegłym roku. Warto przypomnieć, że wygrała wszystkie trzy kobiece wielkie toury, z czego przez pierwsze dni Tour de France Femmes walczyła z silną niedyspozycją żołądkową. Jeden z odcinków czwartego sezonu serialu El dia menos pensado ujawnił, że kolarka Movistaru czuła się wyjątkowo źle. Przez kilka dni praktycznie nic nie jadła i nie piła, a jej walizkę pakowali członkowie sztabu. Sebastian Unzue, kierujący kobiecą ekipą, przyznał, że gdy zobaczył ją w hotelowym pokoju wyglądała, jakby była martwa. Pomimo to – jak doskonale pamiętamy – zdołała zminimalizować straty i ostatecznie wygrała dwa etapy i klasyfikację generalną. Ponadto na mistrzostwach świata w Wollongong miała dość poważną kraksę podczas drużynowego wyścigu sztafet mieszanych na czas, w wyniku której złamała łokieć. To nie przeszkodziło jej wystartować w wyścigu ze startu wspólnego i… wygrać. Nawet jeśli zachowanie peletonu na ostatni metrach było – ujmując rzecz eufemistycznie – zachowawcze.

Rywalki też nie śpią. Demi Vollering, która w tym sezonie niejako weszła w jej buty, deptała jej po piętach w ubiegłorocznej Wielkiej Pętli. Widać, że zimą zrobiła jeszcze większy progres i weszła najprawdopodobniej w szczyt swojej kariery. Zresztą cała drużyna SD Worx jest w tym sezonie niesamowicie mocna i kolektywnie trudna do pokonania. Sama Van Vleuten sama zresztą przyznaje, że jest dobra, ale nie wystarczająco dobra. Przygotowując się do sezonu trenowała w Kolumbii i – jak zwykle – z męską częścią Movistaru. Wydaje się więc, że rywalki zniwelowały do niej stratę.

Liane Lippert coraz mocniej puka do drzwi

Gdy drużyna Movistar ogłaszała pozyskanie mistrzyni Niemiec nie ukrywała, że jest to część budowania ekipy na przyszłość, gdy karierę zakończy Annemiek Van Vleuten. Jej charakterystyka jest dość wszechstronna, ale wydaje się, że jednymi z tych wyścigów, które odpowiadają jej najbardziej są ardeńskie klasyki. W ubiegłym roku, gdy reprezentowała jeszcze Team DSM, zajęła trzecią lokatę zarówno w Amstel Gold Race oraz w Brabanckiej Strzale. W tym roku w Brabantse Pijl powtórzyła wynik z poprzedniego sezonu i bardzo dobrze zaprezentowała się w Walońskiej Strzale – stanęła na drugim stopniu podium. Można powiedzieć, że o ile Demi Vollering była poza zasięgiem, to ona okazała się najlepsza z całej reszty. Interesujące będzie obserwować to, jak spisze się w dalszej części sezonu, zwłaszcza że forma Van Vleuten stanęła pod znakiem zapytania i drużyna Movistar może skusić się w jakimś wyścigu na zrobienie z niej pierwszej karty do gry.

Gaia Realini potwierdza talent

Drużyna Trek-Segafredo zatrudniła 21-letnią Włoszkę jako obiecującą góralkę. O podpisaniu z nią trzyletniego kontraktu poinformowała w sierpniu ubiegłego roku. Zanim zrobiła ważny krok w swojej karierze przechodząc na poziom World Tour, reprezentowała barwy małej włoskiej drużyny Isolmac. Uwagę szefów Treka przykuła swoimi występami w Giro Donne. W 2021 roku zajęła jedenaste miejsce w „generalce” i drugie w klasyfikacji młodzieżowej, a także dwukrotnie uplasowała się w „top 10” na etapach – na królewskim etapie do Pratonevoso oraz w górskiej jeździe na czas. Rok później byłą trzynasta w GC i trzecia w klasyfikacji młodzieżowej.

Przed debiutem w wyścigu La Fleche Wallone wiele osób, w tym jej koleżanki z zespołu, mówiło jej, że finałowy podjazd Mur de Huy idealnie pasuje do jej charakterystyki. Na odprawie dzień przed wyścigiem ku zaskoczeniu jej samej, dyrektorzy sportowi uczynili z niej liderkę drużyny. Elisa Longo Borghini, która jest dla niej wzorem, poradziła jej, aby podjeżdżała go we własnym tempie. I opłaciło się, bo Realini zaskoczyła wszystkich i pomimo braku doświadczenia stanęła na najniższym stopniu podium. O tym, że miejsce w Walońskiej Strzale nie jest przypadkiem, świadczy również siódma lokata w Liège-Bastogne-Liège, której na video powyżej szczerze gratulowała jej druga tego dnia Elisa Longo Borghini.

Kolejnym startem, jaki ma w kalendarzu jest La Vuelta Femenina by Carrefour, gdzie dwa etapy kończą się na podjazdach, a jeden na mitycznej Covadondze. Ciekawe, czy Włoszka będzie w stanie unieść się na fali sukcesu w Walońskiej Strzale.

Poprzedni artykułLiège-Bastogne-Liège 2023: Pidcock, Buitrago i Healy o swoim życiowym monumencie
Następny artykułVeloBank Via Dolny Śląsk na szosach Gminy Miękinia
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments