fot. ©Quick-Step Alpha Vinyl - ©Wout Beel - Photo credit: ©Wout Beel

Po trzech latach do kolarskiego kalendarza w końcu wraca Vuelta a San Juan. Na trasie pojawi się m.in. ostatni dotychczasowy zwycięzca tego wyścigu – Remco Evenepoel – jak się jednak okazuje, obrona tytułu nie będzie jego priorytetem w tegorocznej edycji.

Dla panującego mistrza świata rozgrywany w Argentynie wyścig jest wyjątkowy. W 2019 to właśnie tam, mając zaledwie 18 lat, rozpoczął zawodową karierę i od razu pokazał swój ogromny talent zajmując 3. miejsce na etapie jazdy indywidualnej na czas i 9. w klasyfikacji generalnej. Z kolei zwycięstwem w kolejnej, wspominanej już na wstępie edycji rozpoczął niesamowitą serię, podczas której wygrał wszystkie wyścigi etapowe, w których udało mu się wystartować w 2020 roku (niestety pandemia i kontuzja odniesiona na trasie Il Lombardia spowodowała, że były takie tylko cztery).

Dwa lata później Evenepoel jest już jednak innym kolarzem. W 2022 roku nie hamowały go już skutki wspomnianej kontuzji i od razu wygrał monument (Liege-Bastogne-Liege), wielki tour (Vuelta a Espana) i mistrzostwo świata w jednym roku, co wcześniej udawało się tylko największym – Alfredo Bindzie, Eddy’emu Merckxowi i Bernardowi Hinaultowi. Tegoroczna Vuelta a San Juan ma być dla niego po prostu przetarciem przed walką o kolejne wielkie sukcesy.

– Najbardziej zależy mi na przetestowaniu swoich możliwości. Będę trzecim zawodnikiem w sprinterskim pociągu Fabio Jakobsena, obok Yvesa Lampaerta i Michaela Morkova. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem będę pracować na czele od piątego do ostatniego kilometra przed metą. To powinno dać długi interwał – około 5-6 minut stałego wysiłku. No a później do akcji wkroczą Yves i Michael.

– mówi Belg.

Czy to oznacza, że mistrz świata całkowicie odpuści walkę o zwycięstwo? Możemy domyślać się, że nie – już w poprzednim roku był przecież ważnym ogniwem pociągu Fabio Jakobsena choćby w Volta a Valenciana. Holender wygrał wówczas dwa etapy, a 22-latek i tak zajął 2. miejsce w klasyfikacji generalnej. Czas pokaże, czy teraz rozpocznie sezon przynajmniej równie dobrze, jak wtedy.

Poprzedni artykułDo 49 razy sztuka – Coquard wreszcie wygrywa w World Tourze
Następny artykułGianni Moscon złamał obojczyk
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments