Foto: Il Lombardia

Zwycięzcą piątego z monumentów w sezonie 2022 został Tadej Pogačar. Na podium odium Il Lombardii wraz z fantastycznym Słoweńcem stanęli Enric Mas oraz Mikel Landa. Wydarzeniem dnia były także dwa wielkie pożegnania – po raz ostatni oglądaliśmy Alejandro Valverde i Vincenzo Nibalego.

Nie sposób w kilku słowach opisać trasy Il Lombardii. Wyścig liczył 253 kilometry i 4852 metry przewyższenia, a kolarze jechali z Bergamo do Como. Do pokonania były kolejno podjazdy pod Forcellino di Brianzano (6,3km; 5%), Passo di Ganda (9,2km; 7,1%), Dossena (5,5km; 4,9%), Forcella di Bura (7,1km; 3,3%) i Colle di Berbenno (4,7km; 5,8%), po których następował długi, blisko 50-kilometrowy płaski odcinek.

Następnie na kolarzy czekał jeden z najtrudniejszych momentów dnia – Colle del Ghisallo (8.5km; 6.2%), po którym srożył się pokonywany dwukrotnie San Fermo della Battaglia (2,7km; 7,2%) – pomiędzy pierwszym a drugim wjazdem na tenże zawodnicy musięli się jeszcze wspiąć na Civiglio (4km; 10%). Szczyt ostatniego wzniesienia od linii mety w Como dzieliło 5200 metrów.

Pierwszy odjazd dnia utworzyli Christian Scaroni (Astana Qazaqstan Team), Alex Tolio (Bardiani-CSF-Faizanè) i Simone Ravanelli (Drone Hopper – Androni Giocattoli), acz nie wszyscy byli zadowoleni z takiego układu. To sprawiło, że z peletonu wyskoczył samotnie Kamil Małecki (Lotto Soudal), a niedługo po nim w siódemkę kontrę przypuścili Natnael Tesfatsion (Drone Hopper – Androni Giocattoli), Kenny Elissonde (Trek-Segafredo), Fernando Barceló (Caja Rural – Seguros RGA), Alessandro De Marchi (Israel – Premier Tech), Lawson Craddock (Team BikeExchange – Jayco), Luca Covili (Bardiani-CSF-Faizanè) i Davide Bais (EOLO-Kometa).

Wszystko połączyło się podczas podjazdu pod Forcellino di Brianzano (6,3km; 5%), ale Polak i Hiszpan z Caja Rural szybko stracili kontakt z pozostałą dziewiątką, która ruszyła do przodu stając się tym samym ucieczką dnia. Pogoni za nimi spróbował jeszcze Aurélien Paret-Peintre (AG2R Citroën Team), a peleton znacząco zwolnił zbliżając się do drugiego z podjazdów dnia – Passo di Ganda (9,2km; 7,1%).

Podczas tego podjazdu do czołowej dziewiątki dołączył goniący ich Francuz, a przewaga osiągnęła maksymalny poziom 5:20. Wówczas ciężar pracy w głównej grupie wzięli na siebie zawodnicy Intermarché – Wanty – Gobert, Movistar Team czy UAE Team Emirates czy Jumbo-Visma, a różnica zaczęła stopniowo spadać. Pod koniec wspinaczki pod Dossenę (5,5km; 4,9%) odjazd miał już tylko 3 minuty, a z peletonu odpadali kolejni zawodnicy – m.in. 12. przed rokiem Attila Valter (Grouapama-FDJ).

Kolejne kilometry były już jednak dużo spokojniejsze – ucieczka zaczęła utrzymywać swoją przewagę, a niektórym zawodnikom udało się nawet wrócić do głównej grupy. Wyglądało zatem na to, że na pierwsze poważniejsze emocje przyjdzie nam poczekać aż do Colle del Ghisallo (8.5km; 6.2%). Niestety takie przewidywania nie sprawdziły się w 100%, bowiem kilka negatywnych przeżyć spotkało nas podczas zjazdów…

Najpierw na jezdni znaleźli się Mikel Nieve (Caja Rural – Seguros RGA) i Lorenzo Fortunato (EOLO-Kometa), a kilkanaście kilometrów później los kończącego karierę podczas Il Lombardii Baska i lidera włoskiej ekipy podzielił jeden z głównych faworytów wyścigu, będący ostatnio w życiowej formie Domenico Pozzovivo (Intermarché – Wanty – Gobert). Tym samym ekipa tego ostatniego nie miała już po co dalej pracować, bowiem Włoch był zmuszony do wycofania się z rywalizacji.

Tymczasem z przodu jako pierwszy kontakt z ucieczką stracił Alex Tolio. Pozostali harcownicy na 85km przed metą utrzymywali ledwie 1:30 przewagi nad peletonem, w którym niezmiennie prym wiedli zawodnicy Movistar Teamu, Jumbo-Visma i UAE Team Emirates. U podnóża Colle del Ghisallo (8.5km; 6.2%) główna grupa złapała odjazd dnia i zaczęła się prawdziwa walka.

Na podjeździe na czoło w pewnym momencie wyszli także zawodnicy INEOS Grenadiers, a ich przyspieszenie sprawiło, że niemałe problemy miał m.in. Julian Alaphilippe (Quick-Step Alpha Vinyl Team). Były mistrz świata przezwyciężył jednak swoje słabości i utrzymał się w peletonie, który z każdym kolejnym kilometrem był coraz mniejszy. Wszystko za sprawą przejęcia kontroli nad wyścigiem przez UAE Team Emirates – Rui Costa czy João Almeida narzucili bardzo mocne tempo.

Długie zjazdy i wypłaszczenie ponownie uspokoiły stawkę, a do peletonu dojechały kolejne grupki. Tym samym do mety pozostawały tylko 3 trudności – San Fermo della Battaglia (2,7km; 7,2%), Civiglio (4km; 10%) i ponownie San Fermo della Battaglia. Ze szczytu tego ostatniego do linii mety w Como pozostać miało 5200 metrów.

Końcówka zjazdów to ponownie przyspieszenie – każdy chciał rozpocząć na jak najlepszej pozycji pierwszy z trzech finałowych podjazdów. Peleton rozciągnął się w długiego węża i popękał, a następnie nie było już odwrotu – zaczęła się finałowa sekwencja wspinaczek. Na pierwszym San Fermo della Battaglia nie zaatakował nikt, a na Civiglio wciąż razem wjechało około 40-50 kolarzy.

Na 20km przed metą mocno zaciągnął Matteo Fabbro (BORA-hansgrohe). Pracę Włocha wykorzystał jednak nie jego lider, a Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), za którym po ataku zdołał podążyć tylko Enric Mas (Movistar Team). Po chwili dołączył do nich także Mikel Landa (Bahrain-Victorious), a blisko trzymali się Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) i Sergio Higuita (BORA-hansgrohe). Taki stan rzeczy nie odpowiadał Słoweńcowi, który atakował raz po raz, tak jakby chciał ostatnie kilkanaście kilometrów przejechać samotnie.

Na szczycie Civiglio Tadej Pogačar i Enric Mas zameldowali się z kilkusekundową przewagą nad Mikelem Landą, przeszło pół minuty tracili Sergio Higuita i Romain Bardet – Francuz odskoczył od goniącej grupy i dopadł Kolumbijczyka. Jeszcze dalej jechali kolejni faworyci.

Na zjazdach, 15km przed metą, do czołowej dwójki dołączył Bask z Bahrainu. Wszystko wyglądało w tym momencie na to, że to właśnie któryś z tych trzech kolarzy wygra 116. edycję Il Lombardii. On mety w Como dzielił ich jeszcze tylko drugi przejazd przez San Fermo della Battaglia (2,7km; 7,2%) oraz zjazdy i płaski finisz.

Czołowa trójka utrzymywała około 40 sekund przewagi nad pogonią, która połączyła się w 9-osobową grupę. W pewnym momencie wyskoczyli z niej Sergio Higuita i Carlos Rodríguez (INEOS Grenadiers), ale to wciąż była walka o dalsze miejsca za podium. 6100 metrów przed metą mocno pociągnął Enric Mas i ponownie jego tempo wytrzymywał tylko Tadej Pogačar. Jak wańka wstańka próbował powrócić Mikel Landa, ale tym razem nie zdołał już dopaść swoich konkurentów. Wszystko zatem zapowiadało, że wyścig zakończy się dwójkowym finiszem między Słoweńcem a Hiszpanem.

Panowie nie odpuszczali do samej mety, a finisz z pierwszego miejsca zaczął Tadej Pogačar. Enric Mas mimo wielkich wysiłków nie zdołał wyjść mu z koła i to Słoweniec z UAE Team Emirates po raz drugi z rzędu zostaje zwycięzcą Wyścigu Spadających Liści.

Wyniki 116. edycji wyścigu Il Lombardia:

Poprzedni artykułPhilippe Gilbert: „Start z myślą, że robię to po raz ostatni jest wyjątkowy”
Następny artykułLa Philippe Gilbert juniors 2022: Noa Isidore na początek, Szymon Maciejewski 20.
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments